Ruszyła faza play-off w NBA. Pierwsze zwycięstwa faworytów

Potrzebujesz ok. 4 min. aby przeczytać ten wpis

W poniedziałkowy wieczór zainaugurowane zostały długo wyczekiwane zmagania w tegorocznej fazie play-off NBA. W czterech dotychczas rozegranych meczach triumfowały zespoły wyżej sklasyfikowane po fazie zasadniczej, choć już w pierwszym spotkaniu do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka.

NBA Playoffs to od wielu lat gwarancja wielu emocji oraz wysokiego poziomu sportowego. W tym roku wszystkie mecze tej fazy zostaną rozegrane w zamkniętym ośrodku w Orlando, bez udziału publiczności i przy zaostrzonym reżimie sanitarnym, co jest pokłosiem szalejącej w Stanach Zjednoczonych pandemii koronawirusa. Wielu fanów najlepszej koszykarskiej ligi świata obawiało się zatem, czy wobec tak wyjątkowych okoliczności, a także nieobecności wielu gwiazd basketu jakość rywalizacji będzie porównywalna do poprzednich sezonów.

Już pierwsze starcie tej fazy pomiędzy Denver Nuggets a Utah Jazz rozwiało wszelkie wątpliwości – tegoroczne play-offy będą trzymać w napięciu do ostatniej syreny! Osłabiona brakiem kontuzjowanego Bojana Bogdanovicia oraz kluczowego rozgrywającego Mike’a Conleya (sprawy rodzinne) ekipa z Salt Lake City postawiła faworytom ze stanu Kolorado bardzo wymagające warunki. Siedmiopunktową stratę po pierwszej połowie podopiecznym Mike’a Malone’a szybko udało się odrobić, głównie za sprawą dobrej gry Inglesa, Goberta, a zwłaszcza rozkręcającego się z minuty na minutę lidera Jazzmanów – Donovana Mitchella. Prawdziwym popisem w jego wykonaniu była ostatnia kwarta, w której 23-letni rzucający obrońca zdobył dla swojej drużyny aż 22 punkty! Jego celne rzuty osobiste doprowadziły do wyrównania stanu rywalizacji na 115:115, ale do dogrywki mogło nie dojść, gdyby Nikola Jokić trafił oba rzuty wolne.

W dodatkowych 5 minutach zdecydowanie dominowali już jednak Nuggets, których do zwycięstwa poprowadził kanadyjski rozgrywający Jamal Murray (36 punktów, 5 zbiórek, 9 asyst). Kolejna konfrontacja pomiędzy oboma zespołami w najbliższą środę o godz. 22:00 czasu polskiego.

W drugim poniedziałkowym spotkaniu emocji było znacznie mniej, gdyż obrońcy mistrzowskiego tytułu szybko udowodnili swoją wyższość nad ekipą Brooklyn Nets. Na przerwę Toronto Raptors schodzili już z 22-punktową przewagą, którą zaczęli trwonić w trzeciej kwarcie, ale w ostatniej części gry ponownie weszli na najwyższe obroty i ostatecznie zwyciężyli 134:110. Znakomite spotkanie rozegrał filigranowy rozgrywający Fred VanVleet, który aż 8 razy trafiał zza łuku, a łącznie zdobył 30 punktów. Wychowanek Wichita State mógł jednak liczyć tego wieczoru na mocne wsparcie ze strony pozostałych „starterów” – Serge’a Ibaki (22 pkt), Pascala Siakama (18 pkt) oraz Kyle’a Lowry’ego (16 pkt).

W pozostałych pojedynkach rozegranych minionej nocy także zwyciężały drużyny, które ukończyły fazę zasadniczą na wyższych pozycjach, choć koszykarzom Boston Celtics wygrana nad drużyną z Filadelfii nie przyszła łatwo. Lider 76ers, Joel Embiid walczył skutecznie pod obiema tablicami (łącznie 26 punktów i aż 16 zbiórek), a jego zespół przez rozpoczęciem decydującej kwarty prowadził jeszcze różnicą 4 oczek. W końcówce spotkania nie do powstrzymania był jednak duet Tatum (32 pkt, 13 zbiórek) & Brown (29 pkt), który przesądził o triumfie Celtów.

Znakomity debiut w fazie play-off rewelacyjnego Luki Dončicia nie pomógł także Dallas Mavericks w pokonaniu faworyzowanych Los Angeles Clippers. Słoweniec uzbierał aż 42 punkty, do których dołożył 9 asyst, ale górą okazali się Leonard, George i spółka. Dominacja ekipy z Miasta Aniołów uwidoczniła się w trzeciej kwarcie, gdy po drugim przewinieniu technicznym parkiet musiał opuścić Kristaps Porzingis. Ostatecznie aż czterech zawodników z podstawowego składu zespołu dowodzonego przez Doca Riversa zakończyło mecz z dwucyfrowym dorobkiem punktowym. Clippers okazali się także lepsi w walce na tablicach (45-41), w blokach (3-2) oraz przechwytach (12-9).

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*