El. MŚ 2022: Honorowa porażka na Wembley. Stones rozbudził i zabił nadzieje Polaków

Potrzebujesz ok. 4 min. aby przeczytać ten wpis

Reprezentacja Polski pod wodzą Paulo Sousy miała niepowtarzalną szansę, aby powtórzyć wyczyn legendarnej drużyny Kazimierza Górskiego i zremisować na Wembley, ale koniec końców poniosła minimalną porażkę – pierwszą w eliminacjach do Mistrzostw Świata 2022. Anglicy oba gole zdobyli po stałych fragmentach gry, a w drugiej połowie mieli zaskakująco duże problemy ze stwarzaniem klarownych sytuacji pod bramką Wojciecha Szczęsnego. Dobra postawa rezerwowych oraz zdecydowanie aktywniejsza gra naszego zespołu w pressingu pozwoliły nieco zatrzeć fatalne wrażenie z pierwszych 45 minut, tym niemniej po trzech marcowych meczach Orły wyprzedzają w tabeli grupy I jedynie dwójkę autsajderów – Andorę i San Marino.

Początek kadencji Paulo Sousy to pasmo mniejszych lub większych problemów – nie tylko stricte sportowych. Jeszcze przed debiutem Portugalczyka w roli selekcjonera Biało-Czerwonych z powodu poważnych kontuzji więzadeł krzyżowych na dłuższy czas wypadli z gry Krystian Bielik i Jacek Góralski, a już w trakcie marcowego zgrupowania listę nieobecnych poszerzyli Łukasz Skorupski, Mateusz Klich, Kamil Piątkowski (wszyscy z powodu koronawirusa), a przede wszystkim kapitan Robert Lewandowski (uraz kolana). Nieobecność najlepszego piłkarza świata w meczu na słynnym Wembley miała dodatkowo zmobilizować pozostałych kadrowiczów, zwłaszcza tych z najdłuższym stażem w drużynie narodowej, tymczasem w pierwszej odsłonie Polacy nie byli w stanie skonstruować choćby jednej składnej akcji na połowie rywala. Efekt? Brak jakiegokolwiek strzału na bramkę strzeżoną przez Nicka Pope’a i nieco ponad 30% posiadania piłki. Podopieczni Garetha Southgate’a wcale nie forsowali jednak tempa i przed przerwą zadowolili się prowadzeniem uzyskanym w 19. minucie po skutecznie wyegzekwowanym rzucie karnym przez Harry’ego Kane’a. „Jedenastkę” wywalczył najaktywniejszy w szeregach gospodarzy Raheem Sterling, z którym zupełnie nie radzili sobie ani Bartosz Bereszyński, ani Michał Helik. Zawodnik Barnsley FC po raz kolejny na przestrzeni tygodnia popełnił błąd prowadzący bezpośrednio do utraty gola…


Jednostronny obraz spotkania wymusił na byłym szkoleniowcu Girondins Bordeaux szybkie zmiany i trzeba przyznać, że póki co trenerska intuicja go nie zawodzi. Rezerwowi znów dali bowiem mocny impuls do odrabiania strat, chociaż akurat gola wyrównującego nieoczekiwanie podarował Jakubowi Moderowi słynący ze świetnego wyprowadzania piłki John Stones. Asystę zapisał na swoje konto mocno krytykowany po poprzednich spotkaniach Arkadiusz Milik. Z kolei chwalony zewsząd Kamil Jóźwiak przeprowadził kilka dynamicznych rajdów po prawej stronie boiska, sprawiając niemałe kłopoty Benowi Chilwellowi.

Znacząca poprawa w grze Biało-Czerwonych dawała nawet uzasadnioną nadzieję na nader korzystny podział punktów, lecz na pięć minut przed upływem regulaminowego czasu za swój kardynalny błąd zrehabilitował się Stones. Defensor Manchesteru City świetnie zgrał piłkę do partnera z linii obrony, a Harry Maguire mocnym strzałem pod poprzeczkę zapewnił Anglikom zwycięstwo. Przy okazji przedłużył do dwudziestu imponującą serię wygranych meczów eliminacyjnych u siebie w wykonaniu Synów Albionu.

Nie było zatem powtórki z października 1973 roku – na pocieszenie została tylko honorowa bramka Modera, który dołączył do elitarnego grona polskich strzelców gola na Wembley przeciwko Anglii: Marka Citki, Jana Domarskiego i – nomen omen – Jerzego Brzęczka. W przeciwieństwie jednak do swojego poprzednika, Paulo Sousa nie zaliczy początku przygody z reprezentacją Polski do udanych. Tylko 4 na 9 możliwych do zdobycia „oczek” plasują naszą kadrę dopiero na czwartej pozycji, czyli nad Andorą i San Marino.

Pięciopunktowa strata do lidera, a także trzypunktowa do Węgrów to bynajmniej nie jedyne zmartwienia dwukrotnego triumfatora Champions League. Forsowane przez Sousę ustawienie z trzema środkowymi obrońcami na razie nie zdaje egzaminu, a dodatkowo wielu jego podopiecznych wciąż nie potrafi przełożyć dobrej dyspozycji z klubów na grę z orzełkiem na piersi (vide: Zieliński czy Szymański). Odliczanie do turnieju finałowego Mistrzostw Europy właśnie się rozpoczyna – czasu na eksperymenty zostało już naprawdę niewiele…


Foto wyróżniające: Pixabay

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*