EURO 2020: Błysk geniuszu Lewandowskiego to za mało. Polska przegrywa ze Szwecją i odpada z Mistrzostw Europy

Potrzebujesz ok. 7 min. aby przeczytać ten wpis

Reprezentacja Polski odrobiła dwubramkową stratę w meczu o być albo nie być na EURO 2020, ale nie potrafiła przechylić szali na swoją korzyść i zakończyła turniej porażką 2:3 ze Szwecją. Z roli kapitana wspaniale wywiązał się Robert Lewandowski, który ustrzelił dublet, jednak znów zabrakło mu jakościowego wsparcia z bocznych sektorów boiska. Znaczącego sukcesu w kadrze najlepszy piłkarz świata może zatem już nie uświadczyć…

EURO 2020, Polska – Szwecja: Kilka chwil nadziei bez happy endu

Na najważniejszy pojedynek w swojej krótkiej przygodzie selekcjonerskiej Paulo Sousa nie zamierzał już eksperymentować ze składem. Do podstawowej jedenastki wrócił po zawieszeniu za czerwoną kartkę Grzegorz Krychowiak, natomiast defensywa została zestawiona identycznie jak podczas „zwycięskiego remisu” z Hiszpanią. Przewagę na skrzydłach mieli z kolei stwarzać Tymoteusz Puchacz i Kamil Jóźwiak, lecz okazali się jednymi z najsłabszych ogniw w polskim zespole…

Cała strategia Portugalczyka na rywalizację ze Szwecją legła w gruzach już po kilkudziesięciu sekundach od pierwszego gwizdka sędziego Michaela Olivera. Alexander Isak powalczył z polskimi obrońcami w okolicach pola karnego i zatrzymał go dopiero Kamil Glik, ale wtedy piłkę pod nogami w „szesnastce” miał już Emil Forsberg. Pomocnik RB Lipsk bez wahania oddał precyzyjny strzał w długi róg bramki strzeżonej przez Wojciecha Szczęsnego, zdobywając drugiego najszybszego gola w historii turniejów finałowych Mistrzostw Europy. Podopieczni Janne Anderssona zupełnie zaskoczyli Biało-Czerwonych, bo zamiast spokojnego wyczekiwania na kontrataki od razu ruszyli do ofensywy.

Biorąc pod uwagę charakterystykę gry zespołu Blågult oraz imponująco szczelną szwedzką defensywę w siedmiu poprzednich spotkaniach (aż 6 czystych kont), odrobienie strat wydawało się zadaniem wręcz niemożliwym. Ale konfrontacja w Petersburgu wymknęła się przedmeczowym przewidywaniom. Przed upływem 17 minuty nieprawdopodobną sytuację po rzucie różnym zmarnował Robert Lewandowski, dwukrotnie trafiając z bliskiej odległości w poprzeczkę. Później Skandynawowie nie dopuścili już do tak poważnego zagrożenia pod własną bramką. Polacy bezskutecznie próbowali nękać rywala kolejnymi dośrodkowaniami – ledwie 2 z 26 wrzutek dotarły do adresata! Lepszym pomysłem okazywały się strzały z dystansu, w czym przodował Piotr Zieliński. Tuż przed przerwą groźną próbę rozgrywającego Napoli zatrzymał znakomicie dysponowany tego dnia Robin Olsen (łącznie trzy udane interwencje).

Druga połowa rozpoczęła się niemal identycznie, jak zakończyła pierwsza – od mocnego, celnego uderzenia z dystansu w wykonaniu Zielińskiego. Cóż z tego, skoro intensywny kwadrans po zmianie stron, w którym swoje szanse mieli również Robin Quaison i Grzegorz Krychowiak, został spuentowany drugim trafieniem Forsberga. Wprowadzony nieco wcześniej na murawę dynamiczny Dejan Kulusevski przeprowadził indywidualny rajd i kapitalnie asystował swojemu bardziej doświadczonemu koledze. Szczęsny znów mógł tylko bezradnie popatrzeć, jak futbolówka przekracza linię bramkową…

Po godzinie gry wszystko wydawało się rozstrzygnięte, tymczasem raptem dwie minuty po golu na 2:0 nadzieje na cud wskrzesił RL9. Doskonałym podaniem z głębi pola obsłużył go Piotr Zieliński, a snajper Bayernu technicznym, mierzonym strzałem po długim rogu zaskoczył Olsena. Wtedy Paulo Sousa zdecydował się na drugą zmianę, posyłając do boju Jakuba Świerczoka. I to właśnie akcja rezerwowych mogła szybko przynieść niespodziewane wyrównanie, lecz napastnik Piasta w momencie dogrania od Przemysława Frankowskiego znajdował się na spalonym. Występujący na co dzień w amerykańskiej MLS skrzydłowy wniósł jednak sporo ożywienia, a w 84. minucie odnalazł podaniem nieobstawionego w polu karnym Lewandowskiego. Stoperzy reprezentacji Szwecji skupili swoją uwagę na aktywnym Karolu Świderskim, z czego skrzętnie skorzystał król strzelców Bundesligi.

Do samego końca polscy piłkarze wierzyli w odwrócenie losów potyczki na Gazprom Arenie i dwa razy potrafili nawet zagrozić Żółto-Niebieskim. Centrostrzał naszego kapitana odbił Robin Olsen, z kolei główkę Świerczoka wyblokowali obrońcy. Wątłe światełko tlące się w tunelu prowadzącym do 1/8 finału definitywnie zgasił nominalnym gościom Viktor Claesson, pewnie wykańczając prostopadłe podanie Kulusevskiego. W ten sposób faktem stała się już piętnasta porażka Polski ze Szwecją w bezpośrednich meczach.

„Nie można odmówić nam walki, ambicji i zaangażowania. Zabrakło czegoś innego – myślę, że chyba najbardziej umiejętności. […] W całym turnieju przeciwnicy mieli pół sytuacji i strzelali gola. Nie jest to winą defensywy, lecz całego naszego zespołu. […] Mimo wszystko wierzę w tę drużynę. Staram się szukać pozytywów nawet w takim momencie” – podsumował Robert Lewandowski przed kamerami TVP Sport.

EURO 2020: Polska kończy turniej na ostatnim miejscu w grupie

Pod wodzą Paulo Sousy nasza drużyna narodowa straciła aż czternaście goli w ośmiu meczach. Z tak nieszczelną defensywą odniesienie sukcesu na imprezie rangi mistrzowskiej byłoby irracjonalne. Wielu szkoleniowców jak mantrę powtarza przecież znaną piłkarską maksymę, że trofea wygrywa się obroną, a poszczególne spotkania atakiem. Były trener Girondins Bordeaux wyszedł jednak z innego założenia i poległ. Nie wiadomo zatem, czy będzie mu dane dokończyć eliminacje do przyszłorocznych mistrzostw świata. Zwłaszcza, że do tej pory potrafił wyjść zwycięsko jedynie z „batalii” ze słabiutką Andorą…

„Jesteśmy zawiedzeni, bo ciężko pracowaliśmy na nasz cele i jako drużyna zasłużyliśmy na więcej. Nie da się jednak osiągnąć celów, kiedy w tak głupi sposób traci się bramki. To jednak nie tylko wina obrony, po prostu całym zespołem musimy lepiej bronić, zawężać pole, mocniej koncentrować się na rywalu. Mimo wszystko uważam, że w polskim zespole wiele zmieniło się na plus” – powiedział na pomeczowej konferencji prasowej Paulo Sousa, cytowany przez oficjalny serwis PZPN.

Oprócz Szwedów awans z drugiego miejsca w grupie E wywalczyli Hiszpanie, którzy w kluczowym starciu ze Słowacją urządzili sobie wielki festiwal strzelecki. Duży udział w efektownym triumfie 5:0 nad naszymi południowymi sąsiadami mieli… sami zawodnicy Štefana Tarkoviča. Do własnej siatki piłkę skierowali bowiem bramkarz Martin Dubravka oraz pomocnik Juraj Kucka. Ponadto na listę strzelców wpisali się Aymeric Laporte, Pablo Sarabia i Ferran Torres, a rzutu karnego nie wykorzystał Alvaro Morata. Dla La Roja była to jubileuszowa 50. wygrana na ME i MŚ.


Na zdjęciu wyróżniającym: Robert Lewandowski pocieszany przez Sebastiana Larssona podczas meczu Polska – Szwecja na UEFA EURO 2020; foto: Gonzalo Arroyo – UEFA / UEFA via Getty Images Sport

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*