Gala DAZN w Londynie: Joshua znokautował Pulewa, zaprzepaszczona szansa Polaków

Potrzebujesz ok. 3 min. aby przeczytać ten wpis

Faworyci nie zawiedli. Anthony Joshua w efektownym stylu obronił pasy mistrza świata federacji WBA, WBO, IBF i IBO, a Lawrence Okolie – po sporym zamieszaniu związanym z poszukiwaniem nowego rywala – już w drugiej rundzie rozprawił się z Nikodemem Jeżewskim. Znacznie lepiej zaprezentował się Marusz Wach, który może jednak czuć pewien niedosyt po porażce na punkty z Hughie’m Fury’m.

Przed sobotnią galą w Londynie Kubrat Pulew buńczucznie zapowiadał, że zszokuje świat i sprawi wielką niespodziankę. „Nie wierzę, że walka Joshua vs Fury dojdzie do skutku, ponieważ wygram w sobotę wieczorem. Myślę, że świat potrzebuje nowego mistrza świata, takiego jak ja” – odgrażał się pretendent, tymczasem w ringu okazał się zupełnie bezradny. Bułgar postawił na „brudny boks”, ograniczając się głównie do klinczów oraz nieczystych ciosów w zwarciu. Po spokojnych dwóch rundach, Joshua przystąpił do zdecydowanej ofensywy i wyprowadził kilka udanych kombinacji. Po jednej z nich popularny „Kobra” mocno się zachwiał, ale przetrwał trudny dla siebie moment i starał się zrewanżować Brytyjczykowi… po gongu. Do akcji musiał wtedy wkroczyć sędzia Deon Dwarte. Pulewa stać było jeszcze na krótki zryw w ósmej rundzie, lecz już kilka minut później pojedynek dobiegł końca. 39-latek na własnej skórze przekonał się o niszczącej sile prawej ręki AJ-a – najpierw był liczony po prawym podbródkowym, a dzieła zniszczenia dopełnił piekielny prawy sierpowy na głowę.

Sympatycy boksu z niecierpliwością czekają teraz na bezpośrednią konfrontację Joshuy z Furym, której stawką będą najważniejsze pasy królewskiej kategorii i nieoficjalny tytuł najlepszego pięściarza globu. Z medialnych doniesień wynika, iż do najciekawszej batalii 2021 roku może dojść nawet w pierwszym półroczu.

Życiowej szansy nie wykorzystał natomiast Nikodem Jeżewski. Zawodnik z Kościerzyny zastąpił w ostatniej chwili zakażonego koronawirusem Krzysztofa Głowackiego, ale ponieważ nie był notowany w czołowej piętnastce rankingu WBO, pojedynek stracił charakter mistrzowski. Mimo to ewentualne zwycięstwo otworzyłoby 29-latkowi drzwi do poważnej kariery, ale skończyło się tylko na marzeniach. Jeżewski zaprezentował się bowiem fatalnie – już w pierwszej rundzie był dwukrotnie liczony, a na kolejne ciosy ze strony Lawrenca Okolie reagował niezwykle nerwowo. W drugiej odsłonie Polak znów padł na deski po mocnym ciosie „The Sauce’a” i sędzia przerwał walkę, prawdopodobnie chroniąc pięściarza z obozu Krystiana Kazyszki przed ciężkim nokautem. Dla Jeżewskiego była to dopiero pierwsza porażka na zawodowych ringach (bilans 19-1-1), a miano niepokonanego zachował zdobywca pasa WBO International, który już niedługo skrzyżuje rękawice z Głowackim – na szali będzie wówczas pełnoprawny tytuł czempiona wagi junior ciężkiej.

Wyższość rywala musiał uznać także Mariusz Wach, aczkolwiek „Wiking” postawił niełatwe warunki młodszemu z braci Furych. W czwartej rundzie Anglik doznał groźnie wyglądającego rozcięcia łuku brwiowego po niefortunnym zderzeniu głowami, co nie przeszkodziło mu ostatecznie w odniesieniu zwycięstwa. Od momentu krwawej kontuzji Hughie boksował już dość zachowawczo, trzymając Polaka na dystans. Rosłemu krakowianinowi zabrakło silnych ciosów w seriach, którymi mógłby naruszyć młodszego o 15 lat przeciwnika. W efekcie sędziowie jednogłośnie wypunktowali zwycięstwo Fury’ego (100:90, 100:90, 99:91).

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*