Koniec słodko-gorzkiej historii. Aleksandar Vuković zwolniony z Legii Warszawa!

Potrzebujesz ok. 6 min. aby przeczytać ten wpis

Trwająca 538 dni przygoda Aleksandara Vukovicia w roli pierwszego szkoleniowca Legii Warszawa dobiegła końca. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to naturalna kolej rzeczy. Stołeczny klub słynie przecież ze zwalniania trenerów w trakcie sezonu, a najchętniej czyni to właśnie w pierwszej połowie rozgrywek. Jednak Vuković to ktoś znacznie więcej, niż tylko kolejny zdymisjonowany menedżer…

Serb był związany z Wojskowymi przez znaczną część kariery zarówno piłkarskiej, jak i szkoleniowej. Jeszcze jako aktywny zawodnik rozegrał w barwach Legii 202 spotkania, dwukrotnie sięgając po Mistrzostwo Polski i dokładając do tego dorobku jeden triumf w krajowym pucharze. Po zawieszeniu butów na kołku, były pomocnik trafił na Łazienkowską już jako trener i początkowo pracował jako pomocnik opiekuna zespołu rezerw. W tej roli Vuković spisywał się na tyle dobrze, że w sezonie 2015/16 awansowano go na asystenta pierwszej drużyny ówczesnego wicemistrza kraju. W międzyczasie dwukrotnie miał okazję doświadczyć pracy na własny rachunek, jednak za każdym razem tymczasowo (zaledwie 5 i 12 dni – przyp. red.). Niezależnie od tego, czy występował na boisku, czy wchodził w skład sztabu szkoleniowego, wychowanka Partizana Belgrad charakteryzowała charyzma i nieustępliwość, a jego wyjątkowe przywiązanie do barw klubowych zapewniło mu w legijnych kręgach status ikony. Nic więc dziwnego, że gdy w kwietniu 2019 roku żegnano krnąbrnego Ricardo Sá Pinto, sympatyków Legii ucieszyła wiadomość, iż to właśnie popularny „Vuko” – dotychczasowy pomagier Portugalczyka – przejmie stery nad pierwszym zespołem. Po ponad czterech latach doczekał się w końcu prawdziwej szansy.

Oceniając blisko półtoraroczną kadencję 41-latka w warszawskim klubie, trzeba oddać królowi to, co królewskie – prawdopodobnie nie ma człowieka, który w równym stopniu potrafiłby wstrząsnąć szatnią po autorytarnych rządach Sá Pinto. „Vuko”, nie czekając długo, postanowił dokonać personalnych roszad i pozbyć się graczy, którzy nie przejawiali odpowiedniej motywacji do pracy oraz nie utożsamiali się z czerwono-biało-zielono-czarnymi barwami w takim stopniu, w jakim by tego od nich oczekiwał. W ten sposób z drużyną pożegnali się m.in. uważani w tamtym okresie za kluczowych zawodników Carlitos i Michał Kucharczyk. Działania bałkańskiego szkoleniowca przyniosły efekt i w sezonie 2019/20 Legia sięgnęła po upragnione czternaste mistrzostwo, zdobywając 69 punktów w 37. kolejkach. Przemiana piłkarzy przywdziewających trykot z eLką na piersi pod wodzą Vukovicia była diametralna – ciężko pracowali na całej szerokości boiska i nie odpuszczali żadnej piłki, po części dlatego, że doskonale znali stosunek Serba do tych, którzy nie dają z siebie absolutnie wszystkiego. Legia w ubiegłych rozgrywkach ligowych była odbiciem swojego trenera, który nie imponował na boisku spektakularnymi zagraniami, ale zawsze walczył do ostatniego gwizdka.

Co w takim razie poszło nie tak? Odpowiedź jest prosta – wyniki i styl prezentowany w obecnym sezonie. Chociaż Vukoviciowi nie można odmówić charakteru czy charyzmy, to regularnie poddawany jest w wątpliwość jego warsztat trenerski. To, co działało w poprzednich rozgrywkach, nie sprawdziło się w kolejnych i ostatecznie okazało się, że nie można w nieskończoność polegać na tych samych schematach. Sama walka i zaangażowanie to zbyt mało, aby ukryć brak alternatywnej koncepcji dla grania długich piłek do przodu na rosłego Tomáša Pekharta. Urodzonemu w Banja Luce dumnemu posiadaczowi licencji UEFA Pro zarzuca się również, że nie potrafił wykrzesać pełni możliwości z co najmniej niezłych zawodników, których przecież przy Łazienkowskiej nie brakuje. Tymczasem boisko zweryfikowało, że umiejętności motywacyjne niekoniecznie idą u 41-latka w parze z tymi czysto trenerskimi.

Aleksandar Vuković zostawia swoją ukochaną drużynę poza strefą pucharową – w czterech dotychczas rozegranych spotkaniach Wojskowi uzbierali 6 punktów, strzelając zaledwie 5 goli. Przed zwolnieniem Serb zdążył jeszcze odpaść w koszmarnym stylu z eliminacji do Ligi Mistrzów. Czarę goryczy przelała jednak porażka 1:3 na własnym boisku z rewelacyjnie dysponowanym ostatnio Górnikiem Zabrze, podczas której Jędrzejczyk i spółka po raz kolejny zdecydowanie rozczarowali – nie tylko wynikiem, ale również bezbarwną grą i brakiem perspektyw na lepsze jutro. Rezultaty w obecnej kampanii pozostawiają wiele do życzenia, aczkolwiek trzeba przyznać, że włodarze warszawskiego klubu ponownie nie wykazali się cierpliwością wobec człowieka zatrudnionego na kluczowym stanowisku. W związku z tym sformułowanie „trener na lata” wciąż pozostaje przy Ł3 jedynie pustym sloganem…

Pomimo że jego przygoda w roli „tego pierwszego” miała słodko-gorzki smak, Vuković zasadniczo różni się od większości trenerów, którzy prowadzili Legię na przestrzeni ostatniego dziesięciolecia. Poza głównym bohaterem niniejszego artykułu, przez stołeczny klub przewinęło się w tym okresie aż dziesięciu różnych szkoleniowców. Kibice mogą jednak żywić dobre wspomnienia wyłącznie z kadencjami Stanisława Czerczesowa, Jacka Magiery i właśnie architekta ostatniego mistrzostwa, który uosabiał tak nieczęsto w dzisiejszych czasach spotykaną lojalność i przywiązanie.

Jeszcze przed upływem 24 godzin od zwolnienia ogłoszono, że nowym szkoleniowcem aktualnie siódmej ekipy PKO BP Ekstraklasy zostanie dotychczasowy selekcjoner reprezentacji Polski do lat 21 – Czesław Michniewicz. 50-latek prowadził w swojej karierze między innymi Lecha Poznań, Zagłębie Lubin, czy Jagiellonię Białystok. Największe sukcesy święcił natomiast jako menedżer Miedziowych, z którymi sięgnął po krajowy prymat i triumfował w Superpucharze. Dwa trofea przypadły również na jego pobyt w Kolejorzu (Puchar i Superpuchar Polski). „Polski Mourinho” może także pochwalić się rzadkim dokonaniem na niwie reprezentacyjnej – został pierwszym od 23 lat selekcjonerem kadry U21, któremu udało się zakwalifikować do finałów Mistrzostw Europy w tej kategorii wiekowej.

Pierwszy sprawdzian w roli trenera obrońcy tytułu czeka Michniewicza już niebawem, wszak we czwartek jego nowi podopieczni skonfrontują siły z Dritą Gnjilane w ramach eliminacji do Ligi Europy. Sympatycy Legii na pewno będą patrzeć nowemu opiekunowi na ręce i skrupulatnie przeanalizują występ swojego zespołu przeciwko niżej notowanemu rywalowi z Kosowa.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*