Liga Europy: Manchester United deklasuje Romę, Villarreal wygrywa z Arsenalem

Potrzebujesz ok. 3 min. aby przeczytać ten wpis

Aż 11 bramek padło w pierwszych meczach półfinałowych tegorocznej edycji Ligi Europy. Festiwal strzelecki zafundowali przede wszystkim piłkarze Manchesteru United, którzy rozbili na własnym stadionie Romę 6:2. Dublet goli i asyst zapisali na swoje konta znakomicie dysponowani Bruno Fernandes i Edinson Cavani. W hiszpańsko-angielskiej parze sprawa awansu nie została jeszcze rozstrzygnięta, chociaż Villarreal miał szansę odnieść bardziej okazały triumf nad Arsenalem.

Ostatnie wizyty Romy na Old Trafford to pasmo mniejszych i większych niepowodzeń. Pamiętna klęska 1:7 ze słynną drużyną Sir Alexa Fergusona, w której prym wiedli Cristiano Ronaldo oraz Wayne Rooney, do dziś pozostaje zresztą największą wyjazdową porażką Giallorossich w europejskich pucharach. W czwartkowy wieczór koszmary sprzed ponad 14 lat powróciły…

Tym razem trzykrotnego mistrza Italii pogrążył fenomenalny tercet Bruno Fernandes – Edinson Cavani – Paul Pogba. Dwaj pierwsi dwukrotnie trafiali do siatki i zaliczyli po tyle samo asyst, natomiast francuski rozgrywający oprócz gola… sprokurował także rzut karny dla gości. Wtedy wydawało się, że rzymianie mogą nawiązać równorzędną walkę z faworytem, zwłaszcza że na przerwę schodzili prowadząc 2:1 po bramkach Lorenzo Pellegriniego oraz Edina Dżeko (szósty gol w karierze zdobyty przez Bośniaka w Teatrze Marzeń). Pech nie opuszczał jednak ekipy ze stolicy Włoch – z powodu urazów trener Paulo Fonseca musiał dokonać w pierwszej połowie aż trzech zmian, w tym na newralgicznej pozycji bramkarza.

Po zmianie stron błyszczeli już wyłącznie podopieczni Ole Gunnara Solskjaera. Gdyby stuprocentową skutecznością wykazał się Cavani, wynik mógł być nawet jeszcze bardziej okazały. Ostatecznie Czerwone Diabły wbiły Romie pół tuzina goli – najwięcej w półfinale jakichkolwiek europejskich rozgrywek od 1964 roku, kiedy to Real Madryt pogrążył FC Zürich 6:0 w Pucharze Europy Mistrzów Klubowych.

„W pierwszej połowie popełniliśmy dwa błędy i zostaliśmy za nie skarceni. Po stracie drugiego gola byliśmy nieco oszołomieni. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że musimy zagrać lepiej. Menedżer do nas przemówił. Wszyscy byliśmy więc dobrze zmotywowani i zdeterminowani, aby zdobyć tak dużo bramek, jak to możliwe” – zdradził Pogba w pomeczowym wywiadzie dla stacji BT Sport.

O ile losy rywalizacji Manchesteru United z Romą wydają się być przesądzone, to w przypadku potyczki Villarrealu z Arsenalem realne szanse na awans zachowały obie drużyny. Piłkarze Unaia Emery’ego przez długi czas mieli wszystkie karty w swoich rękach – prowadzili 2:0 po golach Triguerosa i Albiola, a od 57. minuty grali z przewagą jednego zawodnika (czerwona kartka dla Daniego Ceballosa – przyp. red.). Dość powiedzieć, że do tamtego momentu Kanonierzy nie byli w stanie oddać choćby jednego celnego strzału!

Dosłownie chwila nieuwagi wystarczyła, aby przedstawiciel LaLiga stracił pełną kontrolę nad meczem. Zdobywca pierwszej bramki zachował się nieodpowiedzialnie we własnej „szesnastce” i po wideoweryfikacji sędzia Soares Dias podyktował rzut karny, który skutecznie wyegzekwował Nicolas Pepe. W końcówce siły się wyrównały, bowiem drugą żółtą kartkę otrzymał Étienne Capoue. Mimo zwycięstwa 2:1, poczucie nie do końca wykorzystanej szansy towarzyszy zarówno zawodnikom, jak i szkoleniowcowi Villarrealu. Rewanże już za tydzień.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*