Liga Mistrzów: Koszmary na Parc des Princes powróciły. Manchester United górą w paryskim hicie!

Potrzebujesz ok. 5 min. aby przeczytać ten wpis

Mimo wyjątkowo trudnych okoliczności panujących dookoła, UEFA Champions League wciąż jest gwarantem piłkarskiej rozrywki na najwyższym poziomie. Po 58 dniach przerwy do rywalizacji wróciły najlepsze drużyny na Starym Kontynencie i nie zawiodły oczekiwań – planowe triumfy odniosły Juventus, Barcelona i Lipsk, a szlagierowy pojedynek w stolicy Francji znów w samej końcówce rozstrzygnął na swoją korzyść nieprzewidywalny zespół Ole Gunnara Solskjæra. Premierowe występy w nowej edycji zaliczyli też reprezentanci Polski – Wojciech Szczęsny (czyste konto), Tomasz Kędziora oraz Łukasz Piszczek.

Tegoroczna kampania Ligi Mistrzów z wiadomych przyczyn będzie inna niż wszystkie poprzednie – nie na każdym stadionie zobaczymy kibiców (decyzja o wpuszczeniu fanów na trybuny będzie uzależniona od sytuacji epidemiologicznej w danym regionie – przyp. red.), spotkania będą odbywały się co tydzień, trenerzy nadal mogą dokonywać pięciu zmian, a klubom, które nie zagwarantują warunków do bezpiecznego rozegrania meczu grożą nawet walkowery. W tych nietypowych warunkach do obrony tytułu przystąpi Bayern Monachium ze swoją największą gwiazdą – Robertem Lewandowskim. Oprócz króla strzelców ubiegłej edycji, do udziału w prestiżowych rozgrywkach pod egidą UEFA zostało zgłoszonych także sześciu innych Polaków, z których tylko Wojciech Szczęsny może realnie myśleć o końcowym triumfie.

We wtorek Juventus z naszym reprezentantem między słupkami jako jeden z pierwszych zespołów zainaugurował zmagania w fazie grupowej UCL 2020/21 i choć mistrz Italii nie zachwycił, to z Kijowa wyjechał z kompletem punktów. W ekipie gospodarzy na prawej obronie zagrał Tomasz Kędziora i to właśnie jego stroną Bianconeri stwarzali największe zagrożenie za sprawą dynamicznego oraz chętnie wchodzącego w drybling Federico Chiesy, który notabene niedawno przysporzył równie wiele kłopotów Bartoszowi Bereszyńskiemu w meczu Ligi Narodów. Pozyskany z Fiorentiny skrzydłowy już w pierwszej połowie oddał groźny strzał na bramkę Dynama, a tuż po przerwie zainicjował akcję, która zakończyła się trafieniem Moraty. Później podopieczni Andrei Pirlo umiejętnie kontrolowali grę, zaś w 84. minucie podwyższyli wynik po drugim golu madryckiego snajpera. W równolegle rozgrywanym spotkaniu Zenit przegrał u siebie z Club Brugge 1:2, tracąc decydującą bramkę w doliczonym czasie.


Znacznie więcej wrażeń dostarczyły starcia rozpoczęte o godzinie 21. W hicie dnia finalista sierpniowego turnieju w formule Final Eight mierzył się na Parc des Princes z Manchesterem United, który przed rokiem w nieprawdopodobnych okolicznościach wyeliminował PSG już na etapie 1/8 finału. Rewanż za tamten marcowy wieczór zupełnie się Paryżanom nie udał. Neymar i spółka lepiej weszli w mecz, ale to goście nieoczekiwanie uzyskali prowadzenie. Rzut karny po faulu Diallo na Martialu dopiero za drugim razem wykorzystał Bruno Fernandes, który także w miniony weekend pomylił się „z wapna” (sędzia Mateu Lahoz nakazał powtórzenie jedenastki po tym, jak Keylor Navas podczas interwencji wyszedł przed linię bramkową – przyp. red.). Od tego momentu Czerwone Diabły nabrały większego animuszu i jeszcze przed zejściem do szatni przetestowały kostarykańskiego bramkarza Les Parisien.

To były zresztą znakomite zawody w wykonaniu obu golkiperow, którzy kilkakrotnie ratowali skórę swoim defensorom. Davida de Geę pokonał tylko… kolega z zespołu, Anthony Martial. Pojedynki z Hiszpanem przegrywali natomiast zarówno Kylian Mbappé, jak i Ángel Di María. Z czasem gospodarzom coraz trudniej przychodziło przedostawanie się w pole karne United, w czym niebagatelna zasługa rekonwalescenta Axela Tuanzebe, rozgrywającego swój pierwszy mecz od grudnia 2019. Rosnącą przewagę gości udokumentował w końcówce precyzyjnym strzałem Marcus Rashford. Jego piękne trafienie od słupka z 87. minuty spięło klamrą parysko-manchesterską rywalizację, wszak to właśnie młody Anglik pogrążył poprzednim razem drużynę Thomasa Tuchela.

Na Stamford Bridge wzmocniona siedmioma piłkarzami za blisko ćwierć miliarda euro Chelsea bezbramkowo zremisowała z Sevillą. Na tle zdobywcy Ligi Europy piłkarze Franka Lamparda nie potrafili rozwinąć skrzydeł – dosłownie i w przenośni, gdyż aktywny jak zwykle Timo Werner nie otrzymał właściwego wsparcia z bocznych sektorów boiska od Christiana Pulisica czy Masona Mounta. Zwycięstwa odniosły za to FC Barcelona (5:1 z Ferencvárosem), RB Leipzig (2:0 z Başakşehirem) i dość niespodziewanie rzymskie Lazio, które skądinąd zasłużenie pokonało Borussię Dortmund 3:1. Na listę strzelców wpisali się tego wieczora główni kandydaci w walce o kolejnego Złotego Buta – Leo Messi, Erling Braut Håland oraz dzierżący to trofeum Ciro Immobile.


https://www.facebook.com/ChampionsLeague/posts/4096788520367579

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*