Ofensywny Kolejorz postraszył Benfikę. Honorowa porażka Lecha Poznań na inaugurację fazy grupowej UEFA Europa League

Potrzebujesz ok. 4 min. aby przeczytać ten wpis

Piłkarze Lecha Poznań deklarowali przed czwartkowym meczem, że w starciu z 37-krotnym mistrzem Portugalii będą chcieli zaprezentować ofensywny futbol, który zapewnił im sensacyjny awans do fazy grupowej Ligi Europy i słowa dotrzymali. Po ambitnej, a momentami bardzo efektownej grze ulegli wprawdzie na własnym terenie Benfice 2:4, aczkolwiek przy nieco lepszej skuteczności mogli pokusić się o urwanie punktów wielkiemu faworytowi. Nie do powstrzymania dla defensorów Kolejorza był tego wieczora napastnik Darwin Núñez – pozyskany przed sezonem z Almerii Urugwajczyk skompletował hat-tricka, momentami ośmieszając swoich rywali. Postawa Modera i spółki w konfrontacji z drużyną wycenianą na ponad 300 mln € daje jednak uzasadnioną nadzieję na awans do fazy pucharowej.

Do potyczki z faworytem grupy D wicemistrz Polski przystępował mocno osłabiony w defensywie. Trener Dariusz Żuraw nie mógł skorzystać przede wszystkim z dwóch podstawowych stoperów – Thomasa Rogne (kontuzja, zasiadł ostatecznie na ławce rezerwowych) i Ľubomíra Šatki (przymusowa pauza za kartki). Ponadto urazy wykluczyły z występu przeciwko wicemistrzowi Portugalii Bohdana Butkę oraz Jana Sýkorę. Tymczasem Benfica, mimo pojawiających się na początku tygodnia spekulacji, przyjechała do stolicy Wielkopolski w najsilniejszym zestawieniu personalnym, na czele z nowymi nabytkami wartymi łącznie blisko 100 mln €: Darwinem Núñezem, Évertonem, Pedrinho, Nicolásem Otamendim, Gian-Lucą Waldschmidtem czy Janem Vertonghenem.

Najtrudniejszy pojedynek Lecha na arenie międzynarodowej od pamiętnych bojów z Manchesterem City, Juventusem i Salzburgiem, a potem Sportingiem Braga w 1/16 finału Europa League, rozpoczął się od wysokiego pressingu gospodarzy i aż trzech strzałów Jakuba Modera. Goście przetrwali krótki okres naporu Kolejorza, a ich pierwszy groźny wypad od razu zakończył się rzutem karnym po niefortunnej interwencji Tomasza Dejewskiego, dla którego był to debiut w europejskich pucharach. Aktualnie dziewiąta drużyna Ekstraklasy nie zamierzała po golu Pizziego z jedenastu metrów zmieniać sposobu gry i dalej konsekwentnie budowała akcje w ataku pozycyjnym. Opłaciło się – znakomitym podaniem z głębi pola Moder stworzył na skrzydle przestrzeń dla Alana Czerwińskiego, a ten idealnie obsłużył Ishaka. Szwed asyryjskiego pochodzenia doskonale wypełnił lukę po Christianie Gytkjærze – we wszystkich rozgrywkach zaliczył 12 spotkań i aż 9 razy pokonywał bramkarzy rywali. Odważna gra zespołu Żurawia skutkowała też groźnymi kontratakami popularnych Orłów, chociaż prowadzenie zapewniło im akurat natarcie skrzydłem – precyzyjne dośrodkowanie Gilberto rewelacyjnym uderzeniem głową sfinalizował Núñez. Wcześniej to jednak Lech mógł wyjść na prowadzenie po jednym z kornerów, ale nowy nabytek Brighton trafił tylko w poprzeczkę.

Tuż po zmianie stron podopieczni Jorge’a Jesusa mogli błyskawicznie podwyższyć wynik, ale strzał Waldschmidta sprzed linii bramkowej wybił Crnomarković. Chwilę później Poznańska Lokomotywa pokazała swoje najpiękniejsze oblicze – po akcji złożonej z kilkunastu podań fenomenalną piłkę w „szesnastkę” posłał Pedro Tiba i choć strzał Kamińskiego obronił jeszcze Odysseas Vlachodimos, to już wobec dobitki Ishaka był bezradny. Niestety dla Dumy Wielkopolski, powtórzył się scenariusz z pierwszej połowy – na trafienie byłego snajpera Norymbergi odpowiedział piłkarz, w którym Urugwajczycy upatrują następcę Edinsona Cavaniego. Niebezpodstawnie, bowiem sposób, w jaki 21-latek ograł przy trzecim golu Crnomarkovicia znamionuje jego wielką klasę oraz ogromny potencjał. Ekipa z Bułgarskiej nie składała broni i mogła po raz kolejny wyrównać, gdyby którąś z dobrych okazji w odstępie zaledwie kilku minut wykorzystał rezerwowy Kaczarawa. Bezlitosny był za to Núñez, kompletując w doliczonym czasie hat-tricka.

Mimo zasłużonej porażki wydaje się, że w końcu doczekaliśmy czasów, kiedy nasz przedstawiciel w kontynentalnych rozgrywkach nie tylko nie przynosi wstydu, lecz jest w stanie postraszyć znacznie wyżej notowanego przeciwnika. Umiejętny mariaż młodości z iberyjską fantazją powinien jeszcze tej jesieni przynieść wiele powodów do radości.

Na pozostałych europejskich stadionach także nie brakowało emocji i bramek. Bayer Leverkusen rozbił u siebie OGC Nice aż 6:2 (dublet Karima Bellarabiego), natomiast skuteczne pościgi od stanu 0:1 do 2:1 zanotowały na wyjazdach Arsenal (z Rapidem Wiedeń), AS Roma (z Young Boys) oraz Granada (z PSV Eindhoven). Triumfował też lider szkockiej Premiership, który na Stade Maurice Dufrasne pokonał Standard Liège 2:0. To właśnie prowadzeni przed legendarnego Stevena Gerrarda Rangersi będą następną przeszkodą Lecha w UEFA Europa League (29 października, 21:00).

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*