Trudne jest życie napastnika. 3 rzeczy, których dowiedzieliśmy się po debiucie Lewandowskiego w Barcelonie

Potrzebujesz ok. 2 min. aby przeczytać ten wpis

W miniony weekend Robert Lewandowski rozegrał swoje pierwsze oficjalne spotkanie w barwach FC Barcelony. Przeciwnikiem Blaugrany było Rayo Vallecano, a pojedynek zakończył się bezbramkowym remisem. Oto 3 wnioski, które wyciągnęliśmy z debiutu Polaka.

1. Trafienia to kwestia czasu…

Pomimo że Robert Lewandowski zakończył spotkanie na Camp Nou z zerowym dorobkiem bramkowym, wszystko wskazuje na to, że na trafienia Polaka w nowych barwach nie będzie  trzeba długo czekać. Niespełna 34-letni snajper znalazł bowiem drogę do bramki strzeżonej przez Sole Dimitrievskiego jeszcze w pierwszej połowie za sprawą świetnego wykończenia akcji, którą sam zapoczątkował, ale arbiter słusznie odgwizdał spalonego.

2. …podobnie jak asysty?

W 85. minucie RL9 był bliski asysty, kiedy to doskonałym dośrodkowaniem obsłużył Pierre Emericka Aubameyanga. Po strzele Gabończyka piłka minęła bramkarza, zmierzała do bramki i… została wybita przez Alejandro Catenę. Ostatecznie akcja nie zakończyła się więc bramką, ale Lewandowski udowodnił, że nie przyszedł do Barcy tylko po to, aby czekać w polu karnym na idealne podania kolegów.

3. Nowy zespół, nowe wymagania

Polski snajper w żadnym wypadku nie rozegrał złego spotkania. Mimo to gołym okiem widać ogromną różnicę pomiędzy grą w Bayernie, a zmaganiami w koszulce klubu wciąż będącego w kryzysie. Na ten moment Barcelonie w La Lidze może postawić się każdy, w związku z czym każde pojedyncze spotkanie to wyzwanie. W efekcie o regularne bramki także będzie trudniej, ale tego właśnie chciał Lewy – nowego bodźca do działania.

Zdjęcie główne:  Michael Lee/unsplash.com

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*