Czy można było uniknąć wypadku Adriana Miedzińskiego? Analizujemy zabezpieczenia w żużlu

Potrzebujesz ok. 3 min. aby przeczytać ten wpis

Wypadek wybitnego sportowca postawił pod znakiem zapytania bezpieczeństwo na torach rajdowych. Znów wszyscy pytają: czy można poprawić bezpieczeństwo w żużlu?

Adrian Miedziński – dwukrotny mistrz świata, wybitny polski żużlowiec – w wieku 37 lat wylądował w szpitalu i walczy o życie. Wydarzenie miało miejsce 26 sierpnia 2022 roku podczas rywalizacji dwóch drużyn: Stelmet Falubaz Zielona Góra i Polonia Bydgoszcz. Max Frick i Adrian Miedziński wpadli w poślizg i nieomal wypadli z toru. Cały stadion zadrżał ze strachu.:

W jakim stanie jest Miedziński?

W tym sezonie to nie pierwsza taka sytuacja. W trakcie turnieju Testimonial Taia Woffindena rosyjsko-polski żużlowiec Gleb Czugunow został przejechany przez drugiego zawodnika. Nie minęło za wiele czasu, zaledwie dwa tygodnie, a Daniel Bewley wpadł w poślizg, nie był w stanie zapanować nad pojazdem i uderzył w bandę z takim impetem, że aż przeleciał na jej drugą stronę. 

Oba incydenty były groźne, ale nie zakończyły się poważnymi uszczerbkami na zdrowiu zawodników. Były to jednak wyraźne sygnały ostrzegawcze, które zostały niestety zignorowane. Adrian Miedziński aktualnie przebywa w szpitalu. W wyniku wypadku cierpi na tzw. aksonalny uraz mózgu, czyli wewnętrzny i zamknięty uraz mózgu, w którego trakcie dochodzi do krwotoku. To najpoważniejszy z możliwych urazów. Ponadto żużlowiec doznał obrażeń szyjnego i piersiowego odcinka kręgosłupa. Lekarze podjęli zatem decyzję o wprowadzeniu pacjenta w stan śpiączki farmakologicznej. 

Na dniach ma zostać natomiast podjęta próba wybudzania. „Adrian Miedziński nadal przebywa w stanie śpiączki farmakologicznej w szpitalu w Zielonej Górze. Jego stan jest stabilny. Próba wybudzenia podjęta zostanie w środę lub czwartek” – zawiadomił klub zawodnika.

Czy żużel może być bezpieczny?

Specjaliści i sportowcy są w tej kwestii dość zgodni: ten sport to ryzyko. Pomimo licznych zabezpieczeń, wygładzania nawierzchni, niewyjeżdżania na tor w deszcz, nawet przekładania w ostatniej chwili meczu (jak to miało miejsce ostatnio w Łodzi) czy dostawiania dodatkowych band, które są specjalnie przystosowane, aby amortyzować upadki – nadal jest to dyscyplina bardzo niebezpieczna. 

Żużlowcy jeżdżą z prędkością nawet 100 km/h. W takiej sytuacji nawet najlepsze zabezpieczenia nie są w stanie dać gwarancji, że nigdy nic się nie wydarzy. Choć oczywiście można zadawać pytania: czy mniejsza liczba zawodników na torach by pomogła? Czy może byłoby wskazane ulepszenie ochraniaczy?

Samemu Adrianowi Miedzińskiemu życzymy szybkiego powrotu do zdrowia.

Zdj. główne: Simon Moog/unsplash.com

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*