Łączenie gry na trzech różnych frontach zdecydowanie przerosło Kolejorza. W czwartkowy wieczór na Estádio da Luz rezerwowa jedenastka Lecha Poznań nie miała nic do powiedzenia w konfrontacji z Benfiką i już za tydzień przy Bułgarskiej zakończy się udział w Lidze Europy naszego jedynego przedstawiciela na arenie międzynarodowej. Dariusz Żuraw na własnej skórze przekonuje się, jak smakuje europejski „pocałunek śmierci”.
Na Estádio da Luz Benfica nie przegrała żadnego starcia w Lidze Europy, a podczas 26 domowych meczów w tych rozgrywkach gościła już wielkie tuzy, na czele z Juventusem czy Tottenhamem. Co więcej, Orły rozstrzygnęły na swoją korzyść aż 21 spotkań, choć niespełna miesiąc temu tą efektowną passę mógł zakończyć aktualny lider szkockiej ekstraklasy. Rangersi prowadzili już 3:1, ale stracili dwa gole w ostatnim kwadransie rywalizacji i wyjechali z Lizbony tylko z jednym punktem. Trudno było zatem wierzyć, iż w annałach zapisze się akurat wicemistrz Polski, zwłaszcza że na pokładzie samolotu lecącego na Półwysep Iberyjski nie znalazł się kontuzjowany Pedro Tiba – niekwestionowany lider drugiej linii. Tymczasem podtrzymanie wątłych nadziei na udział polskiej drużyny w wiosennej części zmagań było możliwe jedynie za sprawą zwycięstwa Lecha oraz korzystnego wyniku Standardu Liège.
🗣️D. Żuraw: Po ostatnim meczu w Gdańsku do Poznania wrócili Djordje Crnomarković, który musi pauzować za kartki oraz Pedro Tiba mający drobne problemy zdrowotne. Tej dwójki jutro zabraknie.
— Lech Poznań (@LechPoznan) December 2, 2020
W podstawowym składzie „Kolejorza” zabrakło jednak nie tylko kreatywnego Portugalczyka. Dariusz Żuraw zupełnie niespodziewanie postanowił bowiem mocno namieszać w wyjściowej jedenastce i oddelegował do gry od pierwszej minuty kilku żelaznych rezerwowych – Tomasza Dejewskiego, Karlo Muhara, Filipa Marchwińskiego, Nikę Kaczarawę czy Mohammada Awwada. W początkowym fragmencie pierwszej połowy eksperymentalnie zestawiony zespół Lecha próbował nawet przeciwstawić się renomowanemu rywalowi i był w stanie utrzymywać się przy piłce, lecz z biegiem czasu przewaga piłkarzy Benfiki – zwłaszcza w wyszkoleniu technicznym – zaczęła się coraz mocnej uwidaczniać. Najwięcej prób podejmował utalentowany Darwin Núñez, natomiast najlepszej okazji nie wykorzystał Pizzi, którego kapitalnie zatrzymał Filip Bednarek. Skapitulował dopiero po rzucie różnym i strzale głową Jana Vertonghena. Pojedynek powietrzny z belgijskim defensorem przegrał Michał Skóraś, który nie był niestety jedynym słabo dysponowanym tego dnia lechitą. Niewiele w ofensywie zaprezentował Jan Sýkora, z kolei Muhar unikał ryzykownych zagrań, a dodatkowo często spóźniał się z kryciem.
Lech ma ogromne problemy z grą w powietrzu. W tym sezonie stracił już 10 goli po strzałach głową. Pięć w Ekstraklasie i pięć w Lidze Europy – najwięcej ze wszystkich zespołów.
Tu statystyki w obu rozgrywkach (bez meczu z Benficą): pic.twitter.com/tVDmb8VBmG
— Tomasz Włodarczyk (@wlodar85) December 3, 2020
Po przerwie mistrzowie Portugalii nie pozostawili żadnych złudzeń aktualnie dziewiątej drużynie PKO BP Ekstraklasy. Jeszcze przed upływem godziny gry podopieczni Jorge’a Jesusa potroili prowadzenie, a na listę strzelców wpisali się najaktywniejsi na murawie Núñez i Pizzi. Chwilę później obaj zeszli z boiska z poczuciem dobrze wykonanej roboty – awans Os Encarnados do 1/16 finału Ligi Europy został przypieczętowany efektownym 4:0 po trafieniu w końcówce rezerwowego Juliana Weigla.
W najbliższą niedzielę nastąpi powrót do ligowej rzeczywistości i potyczka z Podbeskidziem Bielsko-Biała, której w Poznaniu nadano wyższy priorytet od prestiżowego meczu w Lizbonie. Ewentualna wpadka z Góralami może być jednak początkiem głębszego kryzysu, objawiającego się już teraz ogromnym zmęczeniem materiału. Piłkarze Dumy Wielkopolski nie wytrzymali fizycznie natłoku jesiennych spotkań, dlatego „Żurawball” powoli pozostaje rzewnym wspomnieniem.
Moim zdaniem słusznie ze Lech postanowił skupić się na walce o europejskie puchary z Podbeskidziem. Na takie mecze się czeka, a nie na jakieś Benfiki. Od czasu kiedy nie ma tam już Eusebio to jednak, nie oszukujmy się, nie to samo.
— Michał Kołodziejczyk (@Michal_Kolo) December 3, 2020
Na pozostałych stadionach nie brakowało zarówno bramek, jak i zwrotów akcji. Ekipa Stevena Gerrarda dwukrotnie odrabiała straty i ostatecznie triumfowała 3:2 na Ibrox ze Standardem Liege, zapewniając sobie promocję do fazy pucharowej UEL. Awans wywalczyło także 13 innych zespołów, w tym faworyci do końcowego zwycięstwa – Arsenal (4:1 z Rapidem Wiedeń), Tottenham (3:3 z LASK), AC Milan (4:2 z Celtikiem), AS Roma (3:1 z Young Boys) czy Villarreal (1:0 z Sivassporem).
⏰ RESULTS ⏰
✅ 14 teams qualify for last 32
🤔 Best performance was from _______#UEL pic.twitter.com/cZV67tEmNx— UEFA Europa League (@EuropaLeague) December 3, 2020