Osierocona Legia znów na kolanach. Cracovia sięgnęła po pierwszy Superpuchar w historii!

Potrzebujesz ok. 4 min. aby przeczytać ten wpis

Rozgrywany podczas październikowej przerwy reprezentacyjnej mecz o Superpuchar Polski swoją otoczką oraz poziomem sportowym bardziej przypominał sparing aniżeli spotkanie o wysoką stawkę. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były ostatecznie rzuty karne, które lepiej egzekwowali piłkarze Cracovii i to właśnie do stolicy Małopolski pojedzie trofeum nieosiągalne dla Legii od 12 lat.

Przygotowania obu drużyn do tegorocznej batalii o Superpuchar Polski dalekie były od komfortowych. Względny spokój w Cracovii zmąciła wtorkowa informacja o pozytywnym teście na koronawirusa u jednego z piłkarzy. Ponadto Michał Probierz nie mógł skorzystać z kadrowiczów przebywających obecnie na zgrupowaniach swoich drużyn narodowych, a więc Karola Niemczyckiego (Polska U-21), Floriana Loshaja (Kosowo) oraz Sergiu Hanki (Rumunia). Wspomniany tercet to podstawowi gracze Pasów.

Jeszcze więcej problemów, nie tylko wywołanych pandemią, nawarstwiło się przy Łazienkowskiej 3. Wszystko przez kompromitujące odpadnięcie Wojskowych w eliminacjach Ligi Europy z azerskim Qarabağ Ağdam, co nie zostało wkalkulowane przez Dariusza Mioduskiego przy ustalaniu budżetu na sezon 2020/21. Finansową dziurę trzeba było zatem łatać transferem Michała Karbownika do Brighton, lecz pieniądze otrzymane od Anglików nie rozwiązują wszystkich kłopotów stołecznego klubu.

Nowy szkoleniowiec mistrza Polski miał błyskawicznie zdiagnozować bolączki warszawskiego zespołu i poprawić jego grę, tymczasem zdążył poprowadzić w Książenicach raptem kilka jednostek treningowych, po czym musiał udać się na zgrupowanie młodzieżowej reprezentacji, którą czekał arcyważny bój eliminacyjny z Serbami (porażka 0:1 – przyp. red.). Pod nieobecność Michniewicza zajęcia nadzorował jego asystent Marek Saganowski, ale były napastnik Southampton nie ukrywał, że zaistniała sytuacja jest dla wszystkich trudna.

„Na pewno nie jest za wesoło. To normalne, że wszyscy jesteśmy szczęśliwi tylko wtedy, gdy idzie dobrze, gdy się wygrywa. Niestety, tym razem tak nie było. Po tym, jak zdobyliśmy tytuł mistrza Polski, nie udało nam się zrealizować kolejnego celu, odpadliśmy z rozgrywek europejskich. Dlatego atmosfera bywała lepsza, nie jest za ciekawa” – zdradził Saganowski, cytowany przez serwis legia.net.

Chaosu wokół przełożonego z sierpnia na październik Superpucharu dopełniła kolejna zmiana arbitra głównego – zmagającego się z chorobą Mariusza Złotka zastąpił Wojciech Myć, który już niejednokrotnie generował wokół swojej osoby niemałe kontrowersje. Pierwotnie do prowadzenia zawodów wyznaczony był natomiast Bartosz Frankowski.

Wyjściowe jedenastki zaproponowane przez obu szkoleniowców sugerowały, że piątkowe starcie może być wyjątkowo ofensywnym widowiskiem. W drugiej linii gospodarzy znalazło się miejsce tylko dla jednego defensywnego pomocnika (André Martins) i aż czterech graczy zorientowanych stricte na grę do przodu. Z kolei opiekun gości posłał w bój aż trzech nominalnych napastników, na czele z Rivaldinho. To właśnie Brazylijczyk wespół z Marcosem Álvarezem i Pelle van Amersfoortem stwarzali w pierwszej połowie największe zagrożenie pod bramką 37-letniego Radosława Cierzniaka, choć jakość ich uderzeń pozostawiała wiele do życzenia. Atakujący ekipy z Krakowa podejmowali przynajmniej próby (łącznie 5), czego nie można powiedzieć o Legii – przez 45 minut zawodnicy mistrza Polski oddali bowiem jeden, w dodatku niecelny strzał! Wszystkie mankamenty Wojskowych znów dały o sobie znać – brak pomysłu na rozegranie piłki w pobliżu szesnastki przeciwnika, jednostajne tempo akcji czy duże odległości między formacjami.

W drugiej odsłonie gra ofensywna Wojskowych uległa nieznacznej poprawie, a najlepszą okazję na gola zmarnował tuż po przerwie Paweł Wszołek. Znacznie więcej niż spięć podbramkowych było jednak walki i fauli, których sędzia Myć odgwizdał aż 41. Emocje przyniosła dopiero seria rzutów karnych, w której bezbłędni okazali się gracze Pasów. Jako jedyny próbę nerwów z Lukášem Hroššo przegrał Wszołek.


https://www.facebook.com/mkscracovia/posts/3394678063925127

Ostatnie tygodnie Mioduski i jego współpracownicy najchętniej wykasowaliby z pamięci, aczkolwiek do porażek w Superpucharze Polski powinni już przywyknąć. Przegrana z Cracovią była jubileuszową, bo dziesiątą nieudaną próbą zdobycia tego trofeum przez Legię. Poprzedni triumf z 2008 roku (2:1 z Wisłą Kraków) może wspominać z rozrzewnieniem m.in. Aleksandar Vuković, który biegał wtedy po murawie stadionu w Ostrowcu Świętokrzyskim. Teraz to nie Serb będzie musiał tłumaczyć się z niepowodzeń, ale jego następca, który z pewnością nie tak wyobrażał sobie początki pracy przy Ł3…

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*