Cenny triumf na Bałkanach. Reprezentacja Polski wygrywa z Bośnią i Hercegowiną!

Potrzebujesz ok. 5 min. aby przeczytać ten wpis

W bólach rodziło się premierowe zwycięstwo reprezentacji Polski w rozgrywkach UEFA Nations League. Na stadionie w Zenicy Biało-Czerwoni pokonali Bośnię i Hercegowinę 2:1, choć jeszcze w pierwszej połowie niewiele wskazywało na to, że uda się ograć osłabioną brakiem największych gwiazd drużynę z Bałkanów. Bohaterem poniedziałkowego spotkania został Kamil Grosicki – autor asysty oraz zwycięskiego trafienia.

Po solidnej dawce krytyki ze strony kibiców, dziennikarzy, a nawet byłych reprezentantów Polski, selekcjoner Biało-Czerwonych zdecydował się aż na pięć zmian w podstawowym składzie, choć w pomeczowym wywiadzie udzielonym w Amsterdamie stwierdził, że jest zadowolony z realizacji założeń taktycznych przez swoich podopiecznych. Rywalizację z Bośnią i Hercegowiną od pierwszej minuty rozpoczęli m.in. Fabiański, Rybus, Góralski, Grosicki i Milik, a na ławce rezerwowych usiedli tym razem Szczęsny, Bereszyński, Klich, Szymański oraz Piątek.

Początkowe fragmenty rywalizacji w Zenicy przywoływały na myśl niechlubne epizody kadry za kadencji Waldemara Fornalika. Na archaicznym stadionie Bilino Polje Polacy mieli ogromny problem z konstruowaniem akcji w ataku pozycyjnym, mimo braku wysokiego pressingu ze strony rywali. Podopieczni Brzęczka ponownie zaliczali wiele niewymuszonych strat, ale gospodarze również nie potrafili poważnie zagrozić bramce Łukasza Fabiańskiego. Gra ożywiła się dopiero po kontrowersyjnym rzucie karnym podyktowanym przez tureckiego sędziego Cüneyta Çakıra, który dopatrzył się przewinienia Jana Bednarka na Koljiciu.

Strata gola podziałała na Biało-Czerwonych nader mobilizująco i od tego momentu zaczęli częściej gościć w okolicach pola karnego gospodarzy. Dobre spotkanie na prawym skrzydle rozgrywał Kamil Jóźwiak, dla którego był to raptem trzeci mecz w seniorskiej drużynie narodowej. Pomocnik Lecha Poznań szukał gry kombinacyjnej, nie bał się także wchodzić w pojedynki indywidualne, aczkolwiek większość jego kontaktów z piłką miała miejsce w okolicach linii bocznej.

Ostatnie dziesięć minut przed zmianą stron należało już wyłącznie do Grosickiego i spółki. Najpierw gracz West Bromwich Albion po błyskotliwej wymianie podań z Milikiem odważnie wpadł w pole karne, ale jego mocne podanie wybili na rzut rożny bośniaccy obrońcy. Po tym stałym fragmencie gry Kamilowi Glikowi nie udało się jeszcze pokonać Asmira Begovicia, natomiast zrobił to w ostatniej minucie pierwszej połowy po kolejnym znakomitym dośrodkowaniu popularnego „Grosika” z narożnika boiska. Wcześniej sam wychowanek Pogoni Szczecin mógł doprowadzić do wyrównania, ale nie potrafił wykorzystać wybornego podania od Jóźwiaka.

Premierowy kwadrans drugiej odsłony także przyniósł kilka ofensywnych akcji Grosickiego i Jóźwiaka, jednak wciąż brakowało skutecznej finalizacji w decydujących fazach akcji. Coraz częściej w okolice „szesnastki” przeciwnika zaczął zapędzać się Maciej Rybus i to dopiero jego udane dośrodkowanie oraz celny strzał głową byłego skrzydłowego Hull City zapewniły Biało-Czerwonym upragnione prowadzenie.

Pojawienie się na murawie Edinów Višćy oraz Džeko wprowadziło nieco ożywienia w ofensywne poczynania zespołu Dušana Bajevicia. Po przytomnym podaniu tego pierwszego, Fabiańskiego próbował pokonać Koljić (ostatecznie jego próba była bardzo niecielna), a następnie mocny strzał z dystansu oddał snajper Romy. Reprezentanci Polski aż do końcowego gwizdka musieli uważać na groźne wrzutki Bośniaków, lecz nie popełnili już żadnego poważnego błędu i historyczne zwycięstwo w Lidze Narodów stało się faktem.



Zalążki składnej gry podczas poniedziałkowego spotkania wlały nieco nadziei w serca polskich kibiców, którzy z niecierpliwością (a być może wciąż z pewnym niepokojem) wyczekują październikowego starcia z Włochami w Gdańsku oraz rewanżu z Bośnią i Hercegowiną we Wrocławiu. Selekcjoner Jerzy Brzęczek z pewnością zebrał kolejny, obszerny materiał szkoleniowy, z którego należy jak najszybciej wyciągnąć konstruktywne wnioski, aby na przyszłorocznym EURO móc skutecznie konkurować z Hiszpanią czy Szwecją.

W drugim spotkaniu grupy 1 Holendrzy dość niespodziewanie przegrali na własnym stadionie z Włochami 0:1 po golu filigranowego Nicolò Barelli. Dzięki takiemu rozstrzygnięciu Polacy tracą do lidera z Półwyspu Apenińskiego zaledwie jeden punkt.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*