Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami statuetka dla Piłkarza Roku UEFA trafiła w ręce Roberta Lewandowskiego, który już od kilkunastu miesięcy znajduje się na stratosferycznym poziomie Leo Messiego oraz Cristiano Ronaldo. W erze bezpośredniej rywalizacji genialnego Argentyńczyka z Portugalczykiem o wszelkie możliwe trofea, zgarnięcie wyróżnienia tej rangi urasta do miana wybitnego osiągnięcia, zwłaszcza że w poprzednich latach wybory trenerów i dziennikarzy głosujących w UEFA Awards bywały co najmniej kontrowersyjne.
Teraz już nikt nie odważył się kwestionować dokonań kapitana reprezentacji Polski. Aż pięć trofeów drużynowych pod wodzą nowego szkoleniowca Hansiego Flicka, kolejne rekordy indywidualne, korony króla strzelców we wszystkich rozgrywkach, w których brał udział – miniony sezon był dla Roberta Lewandowskiego doprawdy fenomenalny i historyczny pod wieloma względami. Gdyby nie pandemia, najprawdopodobniej w jego ręce trafiłaby nie tylko nagroda dla Piłkarza Roku UEFA, ale przede wszystkim Złota Piłka, co raz na zawsze zamknęłoby tlące się gdzieniegdzie dyskusje na temat najlepszego futbolisty w historii nadwiślańskiego kraju.
Powtórzenie tak genialnej kampanii wydaje się raczej niemożliwe, choć „Lewy” już nie raz udowadniał, że dla niego niemożliwe nie istnieje. Pięć trafień przeciwko Wolfsburgowi w 9 minut czy seria 11 meczów z rzędu z przynajmniej jedną bramką w Bundeslidze to tylko najbardziej jaskrawe przykłady. Jak sam zapewnia w wywiadach, mimo 32 lat na karku znajduje się w optymalnej formie fizycznej i nie odczuwa zupełnie upływu czasu. Zmianie uległ także nieco jego styl gry – teraz podobną przyjemność, co strzelanie goli, sprawia mu także asystowanie kolegom. Dość powiedzieć, że w ośmiu ostatnich meczach snajper Bayernu zaliczył aż dziewięć decydujących podań.
Podczas czwartkowej gali Lewandowski podkreślał również, że wciąż najważniejsze są dla niego osiągnięcia drużynowe, a że tego samego dnia w Nyonie odbywało się losowanie fazy grupowej Ligi Mistrzów, wychowanek Varsovii wraz z siedzącymi obok kolegami z zespołu – Manuelem Neurem (wybrany najlepszym bramkarzem ubiegłego sezonu) i Joshuą Kimmichem (najlepszy pomocnik) dowiedzieli się, kto stanie na ich drodze w pierwszym etapie walki o obronę tytułu. Zadanie wydaje się znacznie trudniejsze niż przed rokiem, kiedy to lider kadry Jerzego Brzęczka urządził sobie strzeleckie festiwale w konfrontacjach z Olympiakosem czy Crveną zvezdą. Atlético Madryt, Red Bull Salzburg, a nawet Lokomotiw Moskwa to ekipy ze znacznie wyższej półki niż wspomniani przedstawiciele Grecji czy Serbii.
W pozostałych grupach najciekawiej zapowiada się natomiast rewanż za półfinał Champions League (Paris Saint-Germain vs RB Leipzig) oraz rywalizacja pomiędzy Barceloną i Juventusem, a więc bezpośredni pojedynek dwóch gigantów, którym laury odebrał właśnie Robert Lewandowski. Tym razem to Messi i Ronaldo muszą jednak przeskoczyć poprzeczkę zawieszoną przez RL9.