Noc z wtorku na środę czasu polskiego należała do Króla Jamesa. Walczący o swój czwarty mistrzowski pierścień gwiazdor Jeziorowców dominował na parkiecie AdventHealth Arena, zdobywając 28 punktów i rozdając 8 asyst. Powrót Los Angeles Lakers na tron po 10 latach wydaje się teraz formalnością.
Przed czwartą konfrontacją LeBron James przeczuwał, że nadchodzi jedno z najważniejszych spotkań w jego karierze. 16-krotny uczestnik Meczu Gwiazd NBA nie zamierza wypuścić z rąk kolejnej szansy na mistrzostwo – w końcu aż 6 na 9 wcześniejszych podejść kończyło się niepowodzeniem jego drużyn. O nieustannie wielkich ambicjach Jamesa najlepiej świadczy fakt, iż poprzednie starcie z ekipą Erika Spoelsty opuścił na 10 sekund przed końcową syreną, nie mogąc pogodzić się z porażką.
Minionej nocy liderowi Lakers dość długo zajęło wejście na najwyższe obroty (w całym meczu zaliczył 6 strat na 15 całego zespołu – przyp. red.), za to w drugiej połowie udowodnił, dlaczego mimo blisko 36 lat na karku wciąż uważany jest przez wielu za najlepszego koszykarza świata. LBJ miał nawet szansę na kolejne triple-double, do czego zabrakło mu ledwie 2 asyst.
LeBron James drops 20 in the 2nd half to propel the @Lakers to a 3-1 #NBAFinals lead! #SAPStatLineOfTheNight pic.twitter.com/gTutTLZ8FP
— NBA.com/Stats (@nbastats) October 7, 2020
Zwycięstwo nie przyszło jednak Kalifornijczykom łatwo. W drugiej kwarcie Heat wypracowali sobie nawet 5 punktów przewagi, ale tuż po przerwie stracili prowadzenie i musieli już nieustannie gonić faworyta. Na nieco ponad 6 minut przed końcem zawodnikom Żarów udało się wprawdzie doprowadzić do remisu 83:83, jednak od tego momentu spadła ich skuteczność, w czym niemała zasługa defensywy Jeziorowców. Butlera i spółkę definitywnie pogrążyło natomiast trzypunktowe trafienie Anthony’ego Davisa w końcowej fazie rywalizacji.
„Trzeba oddać szacunek naszym chłopakom, zagrali bardzo dobrze po obu stronach parkietu” – chwalił swoich podopiecznych trener Frank Vogel, cytowany przez serwis probasket.pl.
Wkład LeBrona Jamesa w zbliżające się wielkimi krokami 17. mistrzostwo w historii klubu z LA będzie doprawdy nieoceniony. Każdą z tegorocznych batalii finałowych silny skrzydłowy z Ohio kończył z dorobkiem przynajmniej 25 „oczek”, a dodatkowo znakomicie kreował swojego podkoszowego, który notabene będzie jego głównym kontrkandydatem w walce o nagrodę im. Billa Russella.