Liga Europy: Strzeleckie kanonady i wysokie zwycięstwa angielskich potentatów

Potrzebujesz ok. 4 min. aby przeczytać ten wpis

Aż 59 bramek padło łącznie we wszystkich czwartkowych meczach 1/16 finału Ligi Europy. Największych emocji dostarczyły starcia Molde z Hoffenheim (3:3), Royalu Antwerp z Rangersami (3:4) oraz Young Boys Berno z Bayerem Leverkusen (4:3). Najwyższe zwycięstwa odnieśli natomiast dwaj angielscy faworyci całych rozgrywek. W hicie tej serii gier Manchester United rozgromił Real Sociedad 4:0, zaś Tottenham bez trudu ograł austriacki Wolfsberger 4:1.

Ze względu na pandemiczne obostrzenia w wielu europejskich państwach, część spotkań fazy pucharowej Ligi Mistrzów i Ligi Europy rozgrywanych jest na neutralnym terenie, co oczywiście nie sprzyja nominalnym gospodarzom. Na 16 rozgrywanych we czwartkowy wieczór spotkań aż połowę wygrały drużyny występujące w roli gości. W tym gronie znalazły się też uważane za faworytów do końcowego triumfu Manchester United oraz Tottenham. Piłkarze Czerwonych Diabłów bezlitośnie wykorzystali katastrofalne błędy defensorów Realu Sociedad i zaaplikowali przedstawicielowi LaLiga na Allianz Stadium w Turynie aż 4 gole. W szeregach zespołu prowadzonego przez Ole Gunnar Solskjæra znów błyszczeli Marcus Rashford (bramka oraz asysta), a także fenomenalny Bruno Fernandes (dublet). Portugalski rozgrywający uzbierał w tym sezonie już 21 trafień i 12 asyst na wszystkich frontach!

„Byliśmy skuteczniejsi pod bramką rywala – nawet pomimo tego, że stworzyliśmy sobie kilka okazji zanim zdobyliśmy pierwszego gola. Kiedy po raz drugi umieściliśmy piłkę w siatce, mecz się otworzył i znaleźliśmy dla siebie mnóstwo przestrzeni. […] W poprzednim sezonie nie zdobyliśmy niczego w Lidze Europy. […] Uważam jednak, że doświadczenie z minionej edycji pomogło tej drużynie” – powiedział norweski szkoleniowiec MU na konferencji prasowej, cytowany przez serwis manutd.pl.

Czterokrotnie bramkarza rywali pokonywali również zawodnicy Spurs. Podopieczni José Mourinho już do przerwy prowadzili w Budapeszcie trzema bramkami z Wolfsbergerem, a na listę strzelców wpisał się cały tercet ofensywnych graczy – Heung-min Son, Lucas i Gareth Bale. Później austriacki zespół dobił jeszcze rezerwowy Carlos Vinícius, a honorowe trafienie dla WAC zaliczył z rzutu karnego doświadczony Michael Liendl. Kwestia awansu w obu tych parach wydaje się zatem rozstrzygnięta.

W sumie na wszystkich 16 stadionach padło rekordowych 59 goli – najwięcej w jednym dniu fazy pucharowej UEFA Europa League od premierowej kampanii 2009/2010! Duży udział w tym miały dramatyczne, siedmiobramkowe konfrontacje Royalu Antwerp z Rangersami (3:4) oraz Young Boys Berno z Bayerem Leverkusen (4:3). Szwajcarzy do przerwy wygrywali z ekipą Petera Bosza 3:0, aby w niespełna 25 minut drugiej połowy roztrwonić uzyskaną wcześniej solidną zaliczkę (m.in. dublet krytykowanego napastnika Patrika Schicka). Ostatecznie zwycięstwo zapewnił im tuż przed upływem regulaminowego czasu gry Theoson Siebatcheu. Z kolei Rangersi przegrywali już 1:2 i 2:3, ale także w końcówce spotkania przechylili szalę na swoją korzyść – dwukrotnie rzut karny skutecznie egzekwował obrońca Borna Barišić (w 59. i 90. minucie). Mecz obfitował w mnóstwo zdarzeń podbramkowych – dość powiedzieć, że obie drużyny stworzyły sobie łącznie aż 24 klarowne okazje!

Największą niespodziankę sprawiła natomiast hiszpańska Granada, która na własnym obiekcie pokonała faworyzowane Napoli po trafieniach Yangela Herrery i Kenedy’ego. W drugiej części gry na murawie pojawił się Piotr Zieliński, ale mimo aktywnej postawy (dwa oddane strzały, żółta kartka) nie zdołał odwrócić losów pojedynku na Estadio Nuevo Los Cármenes. 81 minut w barwach Dynama Kijów przeciwko Club Brugge rozegrał też inny reprezentant Polski, Tomasz Kędziora. Jego zespół zremisował na własnym terenie z mistrzem Belgii 1:1.

Identycznym rezultatem zakończyła się rywalizacja Benfiki z Arsenalem, która mogła nieco rozczarować postronnych sympatyków futbolu. Zarówno popularne Orły, jak i Kanonierzy zagrali bowiem niezwykle ostrożnie, z rzadka zagrażając przeciwnikowi. Na trafienie z jedenastu metrów Luísa Miguela Pizziego odpowiedział 19-letni Bukayo Saka i to właśnie pierwszy kwadrans po zmianie stron był najciekawszym fragmentem portugalsko-angielskiej potyczki odbywającej się na Stadionie Olimpijskim w Rzymie.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*