Liga Mistrzów: Spokojny wieczór Barcelony na Allianz Stadium, pechowy hat-trick Álvaro Moraty

Potrzebujesz ok. 5 min. aby przeczytać ten wpis

W środowych spotkaniach rozgrywanych w ramach drugiej kolejki tegorocznej edycji Ligi Mistrzów zdecydowana większość faworytów nie rozczarowała. Barcelonie udało się delikatnie zrehabilitować po sobotnim Klasyku dzięki wyjazdowemu zwycięstwu nad również przeżywającym trudne chwile Juventusem. Ważne trzy punkty trafiły także na konta Paris Saint-Germain, Chelsea oraz Borussii Dortmund. Prawdziwym popisem strzeleckim uraczył natomiast kibiców chimeryczny Manchester United, który bez skrupułów rozprawił się u siebie z RB Lipsk, aplikując aktualnemu liderowi Bundesligi aż pięć bramek!

W dwóch inauguracyjnych starciach obyło się bez niespodzianek – zarówno Chelsea, jak i PSG odniosły planowe triumfy. Nie oznacza to jednak, że za faworytami łatwe 90 minut. The Blues zmierzyli się na wyjeździe z rosyjskim FK Krasnodar i pomimo zmarnowanego rzutu karnego Jorginho z samego początku spotkania, zdołali pokonać niżej notowanego rywala 4:0 (premierowe trafienie zanotował Hakim Ziyech). Wynik nie do końca odzwierciedla boiskowe wydarzenia, wszak czwarta drużyna ubiegłego sezonu rosyjskiej Ekstraklasy, wbrew pozorom, wcale nie postawiła londyńczykom łatwych warunków.

Z kolei dla Paryżan środowy mecz przeciwko İstanbul Başakşehir będzie miał słodko-gorzki wydźwięk. Po bezbramkowej pierwszej odsłonie, mistrz Francji ostatecznie przełamał defensywę tureckiego zespołu, a na listę strzelców dwukrotnie wpisał się Moise Kean, dla którego były to trafienia nr 3 i 4 w czwartym spotkaniu w nowych barwach. Co ciekawe, 20-letni Włoch wyrównał tym samym swój dorobek strzelecki z Evertonu, gdzie do zdobycia takiej liczby bramek potrzebował aż 37 występów. Pomimo zwycięstwa, fanów Les Rouge et Bleu niewątpliwie zmartwi fakt, iż kontuzji doznał lider formacji ofensywnej i największa gwiazda zespołu – Neymar.

Hitem dnia było starcie na Allianz Stadium pomiędzy Juventusem (z Wojciechem Szczęsnym w bramce) a Barceloną. Pomimo że oba zespoły przeżywają ostatnio niełatwe chwile na krajowym podwórku, spodziewano się trzymającego w napięciu widowiska i wysokiego poziomu sportowego. Wynik otworzył już w 14. minucie Ousmane Dembélé, którego strzał został tak niefortunnie zablokowany przez Federico Chiesę, że całkowicie zaskoczył bezradnego w tej sytuacji golkipera reprezentacji Polski. Bohaterem Starej Damy mógł zostać Álvaro Morata, lecz dwa trafienia reprezentanta La Furia Roja z 15. i 30. minuty zostały anulowane po konsultacji z systemem VAR. Pierwsza połowa toczyła się wprawdzie w przyzwoitym tempie, ale zarówno sympatycy każdej z drużyn, jak i postronni kibice z pewnością liczyli na znacznie więcej.

Początek drugich 45 minut zdecydowanie należał o ekipy Dumy Katalonii, ale to mistrz Włoch niemal doprowadził do wyrównania. Niemal, gdyż do siatki ponownie trafił Morata, ale i tym razem arbiter nie mógł uznać gola Hiszpana, gdyż podczas oddawania strzału były gracz Atlético Madryt znajdował się na pozycji spalonej. Do końca rywalizacji Blaugrana stworzyła sobie jeszcze kilka okazji na podwyższenie prowadzenia. Najbliżej gola po podaniu Leo Messiego był Antoine Griezmann, który notabene wcześniej trafił w słupek. Hurtowo marnujący ostatnio dogodne sytuacje Francuz po raz kolejny nie był w stanie wykończyć akcji argentyńskiego geniusza z Rosario celnym strzałem. Do samego końca to podopieczni Ronalda Koemana byli stroną dominującą, co potwierdziła ostatecznie bramka Messiego z rzutu karnego w doliczonym czasie gry.

W ostatecznym rozrachunku szlagier drugiej kolejki Champions League nieco rozczarował. Gracze Barcelony z pewnością nie będą jednak rozpaczać z tego powodu, bowiem przez większość czasu mieli kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami i ostatecznie sięgnęli po tak potrzebne po niepowodzeniu w Gran Derbi zwycięstwo. Trzy punkty wywiezione ze stolicy Piemontu oznaczają dla FCB pierwszą lokatę w grupie. Tymczasem Juventus – poza sytuacjami z Moratą w roli głównej – nie potrafił na poważnie zagrozić bramce strzeżonej przez Neto i zasłużenie zakończył spotkanie z zerowym dorobkiem – zarówno bramkowym, jak i punktowym.

W kategoriach niemałej niespodzianki należy zaś rozpatrywać pogrom, jaki na Old Trafford zgotowali Lipskowi piłkarze nieprzewidywalnego w bieżących rozgrywkach Manchesteru United. Podopieczni Ole Gunnara Solskjæra rozbili niemieckiego rywala na własnym stadionie aż 5:0, a najjaśniejszą postacią w ekipie Czerwonych Diabłów był tego wieczoru Marcus Rashford. Niespełna 23-letni napastnik, mogący grać również na boku boiska, pojawił się na murawie Old Trafford dopiero na ostatnie pół godziny meczu, co nie przeszkodziło mu w skompletowaniu klasycznego hat-tricka. Zawodnicy prowadzeni przez Juliana Nagelsmanna mieli co prawda przewagę w posiadaniu piłki (52%), ale to 20-krotny mistrz Anglii okazał się znacznie bardziej konkretny.

W pozostałych spotkaniach nie uświadczyliśmy już zaskakujących rezultatów. Borussia Dortmund pokonała u siebie Zenit St Petersburg 2:0 (gole Jadona Sancho oraz Erlinga Brauta Hålanda), a Sevilla odniosła skromne zwycięstwo 1:0 nad francuskim Stade Rennais (autorem jedynego trafienia był Luuk De Jong). Remisami zakończyły się pojedynki pomiędzy węgierskim Ferencvárosem i Dynamem Kijów (2:2, pełne 90 minut Tomasza Kędziory), a także Clubem Brugge i Lazio (1:1, debiut w ekipie gości 19-letniego Szymona Czyża).


Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*