Milik w niepewności, Reca w nowych barwach. Jak wygląda sytuacja kadrowiczów Brzęczka przed zamknięciem okna transferowego?

Potrzebujesz ok. 8 min. aby przeczytać ten wpis

W ostatnim czasie zdecydowanie nie mamy powodów do narzekania, jeśli chodzi o dyspozycję reprezentantów Polski, którzy z powodzeniem rywalizują na boiskach czołowych lig europejskich. Jednak żeby nie było zbyt kolorowo, nie wszyscy radzą sobie zagranicą tak dobrze, jak Robert Lewandowski czy Mateusz Klich. Kilku kadrowiczów znalazło się w naprawdę trudnym położeniu, a niektórzy nawet na wylocie z obecnego klubu. Czasu na zmianę pracodawcy nie mają zbyt wiele, bowiem tegoroczne letnie okno transferowe zamyka się już w poniedziałek 5 października.

Najszerzej komentuje się oczywiście piłkarską operę mydlaną z udziałem Arkadiusza Milika, którego przyszłość zawodowa na przestrzeni ostatnich tygodni stała się co najmniej niejasna. Jeszcze kilka miesięcy temu sprawa wydawała się dziecinnie prosta – polski napastnik nie chciał przedłużać kontraktu wygasającego po zakończeniu następnego sezonu, a zainteresowanie jego usługami przejawiał ówczesny menadżer Juventusu, Maurizio Sarri. Od tego czasu wiele zdążyło się zmienić i w związku z niezadowalającymi wynikami w Lidze Mistrzów oraz niezbyt przyjemnym dla oka stylem gry zespołu, włodarze Starej Damy zdecydowali się pożegnać ekscentrycznego Włocha. Kolejnym problemem okazała się pandemia, która przewróciła rynek transferowy do góry nogami. Działacze mistrza Italii uznali więc, że nie warto wydawać kilkudziesięciu milionów euro na gracza, który za rok może być przecież dostępny za darmo.

Na tym cała saga mogłaby się zakończyć – reprezentant Biało-Czerwonych pozostałby w Neapolu i kontynuował walkę o miejsce w pierwszym składzie. Tymczasem zwlekając z przedłużeniem umowy „Arkadiuszo” naraził się na nieprzychylność zarówno trenera Gennaro Gattuso, jak i prezesa Aurelio De Laurentiisa. A obaj panowie słyną z tego, że lepiej nie zachodzić im za skórę…

Milik w dalszym ciągu musiał zatem szukać możliwej drogi odejścia. W tym momencie do gry znowu wkroczyli Bianconeri, w doborowym towarzystwie Romy. Tym razem 26-latek miał być jednak tylko jednym z elementów transferowego domina, które zakładało usatysfakcjonowanie wszystkich trzech stron. Po odpuszczeniu Milika, a następnie Luisa Suáreza, Juventus zainteresował się bowiem ściągnięciem największej gwiazdy Giallorossich – doświadczonego Edina Džeko. Bośniak miał powędrować na Allianz Stadium, Polak zastąpiłby go w Rzymie, a Napoli otrzymałoby upragnioną kwotę oscylującą w granicach 20-25 mln euro.

Jednak w karierze wychowanka Rozwoju Katowice nic nie przychodzi w ostatnim czasie łatwo. Kiedy wydawało się już, że przenosiny do Wiecznego Miasta są przesądzone, rozmowy z Romą również zaczęły się komplikować. W zależności od źródeł, mówi się o kolejnym nieporozumieniu, które wynikło pomiędzy polskim snajperem a De Laurentiisem (podobno poszło o prawa do wizerunku – przyp. red.) albo „wężu w kieszeni” włodarzy rzymskiego klubu, którzy za wszelką cenę starali się wynegocjować niższą kwotę niż ta, której oczekiwali neapolitańczycy. W pewnym momencie cierpliwość managementu Juve dobiegła końca i do stolicy Piemontu ostatecznie trafił z Atlético doskonale znany kibicom na Półwyspie Apenińskim Álvaro Morata. Hiszpan powędrował do Turynu na zasadzie wypożyczenia z opcją wykupu definitywnego. Ten transfer wydaje się kategorycznie przekreślać szanse Milika na grę w przyszłym sezonie na monumentalnym Stadio Olimpico. Džeko zostaje w Romie, a nasz rodak dalej musi szukać nowego klubu. Chyba, że ma w planach spędzenie rozgrywek 2020/21 na trybunach…

Jeszcze niedawno wydawałoby się, że snajper rodem z Tychów może przebierać w ofertach silnych klubów europejskich. Poza Juventusem i Romą, przez jakiś czas zainteresowanie jego osobą przejawiał Tottenham Hotspur. W szeregach Spurs ponownie zagościł jednak Gareth Bale, co redukuje prawdopodobieństwo transferu Milika niemalże do zera. Londyńczycy posiadają co prawda tylko jednego nominalnego środkowego napastnika, ale jest nim fenomenalny Harry Kane, który nigdy nie siada na ławce rezerwowych, jeśli tylko dopisuje mu zdrowie. Ponadto na pozycji numer „9” mogą występować alternatywnie Hueng-min Son (4 gole w niedawnej rywalizacji z Southampton FC), Lucas Moura czy Steven Bergwijn, a w odwodzie pozostaje jeszcze Erik Lamela. Konkurencja w formacji ofensywnej ekipy prowadzonej przez José Mourinho jest zatem spora i wątpliwe, by Portugalczyk potrzebował kolejnego zawodnika do linii ataku.

Dużo ciekawiej wypadają doniesienia o rzekomym zainteresowaniu osobą Milika ze strony RB Lipsk, Fiorentiny, czy innego angielskiego zespołu – Newcastle United. Podczas gdy regularne trafianie do siatki na Wyspach mogłoby nieco przerosnąć naszego asa, to trzeba przyznać, że kierunek niemiecki prezentuje się nader interesująco. Umiejętności trenera Czerwonych Byków, Juliana Nagelsmanna, zwłaszcza jeśli chodzi o wyciąganie z zawodników maksimum możliwości, są już znane chyba na całym świecie. Polak podobno zdążył odrzucić ofertę trzeciej siły Bundesligi, ale to właśnie niemiecki taktyk mógłby najlepiej odbudować Arka po tak burzliwym dla niego okresie. Milik nie jest przecież przeciętnym graczem, co udowodnił choćby w campionato 2018/19, gdy na boiskach Serie A zanotował 17 trafień. W odpowiedniej formie mógłby stanowić wartość dodaną nawet dla uczestnika europejskich pucharów. Jedno jest pewne – wyceniany przez fachowy serwis Transfermarkt na 32 mln euro atakujący powinien jak najszybciej opuścić szeregi Partenopeich. W przeciwnym wypadku, zgodnie z zapowiedziami Gattuso, czeka go rok zmarnowany na trybunach.

Poza wielowątkową i trzymającą w napięciu historią Milika, niepewnie przedstawia się też przyszłość przebywającego obecnie w angielskim Crystal Palace Jarosława Jacha. 26-letni defensor otrzymał wprawdzie szansę od Roya Hodgsona i rozpoczął mecz EFL Cup przeciwko Bournemouth od pierwszej minuty. W związku z problemami zdrowotnymi podstawowych graczy Orłów, były selekcjoner reprezentacji Anglii zdecydował się w końcu sięgnąć po bielawianina, wystawiając go na lewej stronie bloku obronnego. Nominalny stoper odpłacił się za zaufanie – jego drużyna zachowała czyste konto, a on sam został wybrany zawodnikiem meczu przez fachowców z portalu WhoScored. Co prawda Palace ostatecznie odpadli z rozgrywek po rzutach karnych, ale wszystko wskazywało na to, że po tak udanym występie kwestią czasu jest tak długo wyczekiwany debiut Jacha w Premier League. Ciepłych słów pod jego adresem nie szczędził przecież sam menedżer The Eagles.

„Trener był zadowolony z gry defensywy. Nie był też zły po porażce, niewiele nam zabrakło do awansu. […] Trener Hodgson dał odczuć, że zagrałem solidnie” – komentował na łamach portalu WP Sportowe Fakty były piłkarz Rakowa Częstochowa.

Niestety dla niego, rzeczywistość okazała się brutalna. Według najnowszych doniesień 14. zespół ostatniego sezonu angielskiej ekstraklasy planuje sprzedaż dwukrotnego reprezentanta Polski i już zaoferował go norweskiemu Sarpsborgowi. Pytanie tylko, czy zespół, który w ubiegłej kampanii ligowej zajął dopiero siódme miejsce w tabeli, to najlepszy kierunek dla wycenianego obecnie na około 500 tys. euro defensora.

W piłce klubowej nie wiedzie się ostatnio najlepiej również Kamilowi Grosickiemu i Arkadiuszowi Recy. Ten pierwszy nie zagrał choćby minuty w żadnym z dwóch dotychczasowych spotkań West Bromwich Albion w Premier League, a w przegranym meczu z Evertonem nie usiadł nawet na ławce rezerwowych. W kadrze zabrakło go także we wtorek, kiedy The Baggies mierzyli się w Pucharze Ligi Angielskiej z Brentford. Slaven Bilić tłumaczył co prawda absencję 32-letniego skrzydłowego dolegliwościami zdrowotnymi, ale nie od dziś wiadomo, że Chorwat nie zalicza się do grona największych fanów talentu „TurboGrosika”. Jak poinformował Mateusz Borek, w przypadku Grosickiego mówi się o potencjalnym transferze do klubu z Championship lub nawet obraniu bardziej egzotycznego kierunku pokroju Arabii Saudyjskiej. Wartość ofensywnego zawodnika oscyluje w okolicach 2,5 mln euro, a West Brom z pewnością będzie otwarty na negocjacje.

W przypadku Arkadiusza Recy chyba nikt nie miał wątpliwości, że były gwiazdor Wisły Płock nie będzie regularnie występował w barwach Atalanty. Pozycja lewego defensora jest bowiem znakomicie obsadzona w ekipie ćwierćfinalisty ubiegłej edycji Champions League (Robin Gosens i utalentowany Kolumbijczyk Johan Mojica). Wobec tego w grę wchodziły wyłącznie transfer albo wypożyczenie. Już jakiś czas temu włoski dziennikarz Alfredo Pedulla donosił, że Recę czekają przenosiny do FC Crotone. Beniaminek włoskiej elity był bardzo zdeterminowany by pozyskać zawodnika, który za kadencji Jerzego Brzęczka na stałe zagościł w drużynie narodowej i ostatecznie w piątek dopiął swego, finalizując wypożyczenie. Poprzednim sezonem rozegranym w SPAL 25-latek udowodnił, że drzemie w nim niemały potencjał. Jego ówczesny klub zanotował wprawdzie spadek z Serie A, ale Polak zbierał przeważnie przyzwoite recenzje. Teraz ma pomóc w uratowaniu ligowego bytu na Stadio Ezio Scida.


Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*