Pekhart show w Lubinie, wielki powrót Jagiellonii – podsumowanie 22. kolejki Ekstraklasy

Potrzebujesz ok. 5 min. aby przeczytać ten wpis

Błyskawiczny hat-trick w wykonaniu Tomáša Pekharta oraz pełna kontrola przez całe spotkanie nie pozostawiają żadnych wątpliwości, że Legia Warszawa w obecnej formie w pełni zasługuje na fotel lidera PKO BP Ekstraklasy. Legioniści bez najmniejszych problemów poradzili sobie na wyjeździe z Zagłębiem Lublin, a czeski napastnik, który od początku sezonu imponuje skutecznością, ostatecznie zakończył niedzielny mecz z czterema trafieniami na koncie. Znacznie mniej powodów do zadowolenia mają sympatycy Lecha Poznań – gra w przewadze przez dużą część pojedynku z Jagiellonią Białystok nie wystarczyła, aby piłkarze Dumy Wielkopolski dowieźli wypracowane wcześniej prowadzenie. Zapraszamy na cotygodniowe podsumowanie najciekawszych wydarzeń z krajowych boisk.

Po styczniowym wznowieniu rozgrywek Piast Gliwice przegrał tylko raz. Podopieczni Waldemara Fornalika potwierdzili świetną formę również na inaugurację 22. serii gier, notując przekonujące zwycięstwo nad znajdującą się w kryzysie Cracovią. Dzięki kolejnym trzem punktom popularne Piastunki po raz pierwszy w bieżących rozgrywkach zagościły w górnej połowie tabeli. Do strzelania powrócił jeden z kandydatów do gry w reprezentacji Polski – Jakub Świerczok, który na ligowego gola czekał od niemal dwóch miesięcy.

Po chwilowym kryzysie Pogoń Szczecin znów zaczyna odnosić wyrachowane zwycięstwa. Tym razem Portowcy podołali wymagającemu wyzwaniu, jakim był pojedynek z Lechią Gdańsk, a jedynego gola zdobył Michał Kucharczyk. Na przestrzeni całego meczu Pogoń dominowała we wszystkich istotnych statystykach, a na boisku błyszczał przede wszystkim powołany na marcowe zgrupowanie biało-czerwonej kadry Sebastian Kowalczyk. Dzięki wygranej ekipa prowadzona przez Kostę Runjaicia umocniła się na fotelu lidera, przerywając jednocześnie trwającą pięć spotkań serię bez porażki Gdańszczan.

W rywalizacji otwierającej sobotnie zmagania w PKO BP Ekstraklasie swoje szanse miały zarówno Śląsk Wrocław, jak i Wisła Płock, ale ostatecznie zacięty pojedynek zakończył się bezbramkowym remisem. Biorąc pod uwagę sytuację w ligowej tabeli, bardziej zadowoleni z takiego przebiegu zdarzeń mogą być Nafciarze, którzy urwali punkt zespołowi z górnej połowy tabeli.

Identyczny wynik – pomimo momentami wręcz przytłaczającej przewagi gospodarzy – padł w meczu pomiędzy Rakowem Częstochowa a Górnikiem Zabrze. Podopieczni Marka Papszuna oddali aż 17 strzałów w kierunku bramki rywala, ale po raz kolejny w tym sezonie z fantastycznej strony zaprezentował się golkiper Zabrzan, Martin Chudý. To w dużej mierze dzięki usilnym staraniom Słowaka zespół spod Jasnej Góry zanotował trzeci remis z rzędu.

Lech Poznań oraz Jagiellonia Białystok zgotowały swoim sympatykom istny rollercoaster, z którego obronną ręką wyszli piłkarze prowadzeni od kilku dni już przez Rafała Grzyba. Białostoczanie potrafili odwrócić losy pojedynku i wygrać 3:2, nawet pomimo posiadania w swoich szeregach „sabotażysty”, jakim w bieżących rozgrywkach stał się Błażej Augustyn. Doświadczony stoper został wyrzucony z boiska w trzecim kolejnym spotkaniu! Brak 33-letniego defensora nie przeszkodził jednak jego kolegom w heroicznym odrobieniu strat, choć trzeba przyznać, że wydatnie ułatwiła im to fatalna postawa graczy Kolejorza w drugiej odsłonie.

Efekt nowej miotły powoli przestaje działać, a wraz z nim w zapomnienie odchodzi lepsza forma Podbeskidzia Bielsko-Biała. Niedzielna porażka 0:2 z Wartą Poznań była drugim meczem bez punktów z rzędu w wykonaniu podopiecznych Roberta Kasperczyka. W miniony poniedziałek Górale ulegli bowiem na wyjeździe bezpośredniemu rywalowi w walce o utrzymanie – Stali Mielec. Ligowa tabela nie wybacza takich błędów i w efekcie Podbeskidzie wróciło na ostatnią pozycję równie szybko, jak ją opuściło. Z kolei przeplatana forma Warty pozwala ekipie ze stolicy Wielkopolski na zajmowanie bezpiecznego miejsca w środku stawki.

Pomimo chwilowego prowadzenia, porażki doznała również przedostatnia Stal Mielec. Katem beniaminka okazała się Wisła Kraków, która w ciągu ostatniego kwadransa bezlitośnie wypunktowała ekipę gości, pozbawiając ją nadziei na odskoczenie Podbeskidziu.

Niedziela na krajowych boiskach miała jednego bohatera – Tomáša Pekharta! Jeśli ktoś zastanawiał się ile czasu będzie potrzebował 31-letni snajper Legii Warszawa na powrót do pełni formy po kontuzji, to w niedzielę uzyskał klarowną odpowiedź. Czech już po niespełna dwudziestu minutach spotkania z Zagłębiem Lubin miał na koncie hat-tricka, a w drugiej odsłonie dobił jeszcze gospodarzy jednym trafieniem. Na pełny dorobek Pekharta w tym sezonie składa się imponujące 19 bramek, dzięki czemu niemal na pewno sięgnie on po koronę króla strzelców. Równie prawdopodobny wydaje się triumf podopiecznych Czesława Michniewicza w Ekstraklasie. Stołeczna ekipa zanotowała właśnie piąte kolejne zwycięstwo i wciąż utrzymuje drugą Pogoń na bezpieczną odległość siedmiu punktów.

„Przez kontuzję opuściłem 4 mecze, musiałem pracować i ponownie wracać do formy. Rozmawiałem na ławce z Andre, że dwa gole to były prezenty, ale nie ważne jak strzelasz musisz być w dobrym miejscu i czasie. Mogłem zdobyć więcej bramek nawet w pierwszej połowie. Powinien być rzut karny po faulu Żubrowskiego na mnie. Gracz Zagłębia powiedział, że był faul. Nie rozumiem tej decyzji, ale okej. Wygraliśmy 4:0, to najważniejsze” – wyznał zdobywca piłkarskiej „karety”.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*