Rekordowo krótka przerwa w NBA. Nowy sezon wystartuje jeszcze w tym roku!

Potrzebujesz ok. 3 min. aby przeczytać ten wpis

Władze najlepszej koszykarskiej ligi świata podały oficjalną datę startu sezonu 2020/21. Rywalizacja na parkietach NBA rozpocznie się tuż przed Świętami Bożego Narodzenia i potrwa znacznie krócej niż dotychczas.

Zaledwie 71 dni wyniesie przerwa pomiędzy szóstym meczem finałowym z udziałem Los Angeles Lakers i Miami Heat a inauguracyjnym spotkaniem nowego sezonu – taką decyzję podjęło stowarzyszenie koszykarzy w porozumieniu z kierownictwem NBA. Wszystkie drużyny na przestrzeni niespełna pięciu miesięcy rozegrają po 72 spotkania fazy zasadniczej, a więc o 10 mniej niż dotychczas. Walka czołowej szesnastki o Puchar Larry’ego O’Briena będzie toczyć się niezmiennie w systemie play-off (choć prawdopodobnie już nie na neutralnym gruncie w tzw. bańce), za to pod znakiem zapytania stoi organizacja przyszłorocznego Weekendu Gwiazd. Przeniesiony z czerwca draft zostanie natomiast przeprowadzony w środę 18 listopada.

Obozy przygotowawcze do skróconych rozgrywek 2020/21 ruszą na początku przyszłego miesiąca, a pierwsza syrena zabrzmi już 22 grudnia. Takie rozwiązanie, mające na celu zniwelowanie znaczących strat finansowych, oburzyło zwłaszcza świeżo upieczonych triumfatorów z Los Angeles, którzy podobnie jak ich niedawni rywale z Florydy będą mieli najmniej czasu na odpoczynek i powrót do optymalnej dyspozycji. Wyraz swojemu niezadowoleniu dał w social mediach MVP Finałów – LeBron James.

W odmiennych nastrojach startu sezonu wyczekuje z kolei wracający po długiej i żmudnej rehabilitacji ręki Stephen Curry. Jego Golden State Warriors skończyli ubiegłą kampanię z najgorszym bilansem 15-50, na co złożyło się wiele czynników, m.in. kontuzje liderów (oprócz Curry’ego poważnego urazu doznał też Klay Thompson – przyp. red.) oraz niewłaściwie zbilansowana kadra (brak klasowego centra czy jakościowych zmienników). Teraz podopieczni Steve’a Kerra zamierzają rzucić rękawicę aktualnym mistrzom, choć bukmacherzy nie wymieniają ich w gronie trzech głównych faworytów do końcowego sukcesu.

„Gra w koszykówkę jest tym, co uwielbiam robić. Chcę rywalizować! Nie mogę już doczekać się rozpoczęcia nowego sezonu. […] To było najdłuższe siedem miesięcy w moim życiu. Trudno mi było nawet oglądać mecze w campie na Florydzie. Zdecydowanie jestem gotów, aby już wrócić” – mówił Curry podczas transmisji live w mediach społecznościowych.

Składy personalne, w jakich przystąpią do rywalizacji poszczególne teamy, są jednak wielką niewiadomą. Generalni menedżerowie kilku ekip zapowiadają bowiem znaczące roszady (Houston Rockets, Philadelphia 76ers, New York Knicks), a na rynku nie brakuje doświadczonych zawodników ze statusem wolnego agenta (chociażby J.J. Barea, Matthew Dellavedova, Mason Plumlee czy Markieff Morris). Wiele powinno wyjaśnić się już pod koniec grudnia, lecz na najważniejsze rozstrzygnięcia trzeba będzie poczekać do wakacji. Dla niektórych graczy będą one prawdziwym koszykarskim maratonem, który zwieńczą rozgrywane na przełomie lipca i sierpnia Igrzyska Olimpijskie w Tokio.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*