Dobiegła końca przygoda Lecha Poznań z Ligą Europy. Pamięć o zwycięskich eliminacjach i spektakularnym stylu powoli odchodzą w zapomnienie, a na tapet wraca ligowa „młócka”. W czwartkowy wieczór Rangersi po raz drugi obnażyli braki zespołu prowadzonego przez Dariusza Żurawia i zasłużenie awansowali do fazy pucharowej LE z pierwszego miejsca. Po wejściu w życie nowej reformy rozgrywek, Kolejorz może długo nie doświadczyć już przywileju rywalizowania z drużynami tej klasy.
Obaj trenerzy dali we czwartek odpocząć kilku swoim podstawowym piłkarzom, dlatego od pierwszej minuty przy Bułgarskiej zabrakło na murawie Jakuba Modera, Daniego Ramíreza i Alana Czerwińskiego po stronie gospodarzy, a także McGregora, Morelosa czy Taverniera w ekipie z Glasgow. Dwaj ostatni wypracowali w tym sezonie łącznie aż 39 bramek (23 gole + 16 asyst), więc ich brak był istotnym osłabieniem The Gers. Grający bez presji wicemistrz Polski zaskakująco dobrze radził sobie na początku z agresywnym doskokiem piłkarzy lidera szkockiej Premiership i jeszcze przed upływem kwadransa mógł wyjść na prowadzenie po rzucie rożnym. Znakomitej okazji nie wykorzystał jednak Ľubomír Šatka.
Z biegiem czasu inicjatywę zaczęli przejmować podopieczni Stevena Gerrarda, a swój dobry okres udokumentowali trafieniem Cedrica Ittena w 31. minucie. Katastrofalny w skutkach błąd popełnił w tej sytuacji młody Jakub Kamiński, podając piłkę prosto pod nogi szwajcarskiego napastnika. W ataku pozycyjnym Kolejorz nie potrafił zaskoczyć kompaktowo ustawionej drużyny gości, co więcej, mógł stracić kolejnego gola po kontrataku, lecz minimalnie chybił Ianis Hagi.
Lech w drugiej części tej europejskiej przygody przeszedł na tryb „święta przyszły wcześniej” i rozdaje prezenty
— Piotr Żelazny (@ZelaznyPiotr) December 10, 2020
Pierwsze fragmenty po przerwie, kiedy na boisku byli już Jakub Moder i Vasyl Kravets, znów mogły napawać sympatyków Dumy Wielkopolski umiarkowanym optymizmem. Zaskoczyć Jona McLaughlina próbowali Puchacz i Ishak, ale nadal bezskutecznie. Wszelkie nadzieje na korzystny dla lechitów rezultat zostały rozwiane w 72. minucie, kiedy to lot piłki po strzale głową Goldsona niewłaściwie obliczył Filip Bednarek, a formalności dopełnił wyróżniający się Hagi. Problem z bronieniem stałych fragmentów gry wciąż pozostaje zmorą Żurawia i jego sztabu. Podobnie jak błędy popełniane przez defensywę, które na tym poziomie nie mogą pozostać bez konsekwencji.
Bednarek długo był najlepszym lechitą w LE, począwszy od eliminacji. Końcówkę ma jednak koszmarną. Kosz-mar-ną! Zresztą trzy ostanie mecze grupowe to serial koszmarków całego Kolejorza. Zawód to mało powiedziane… Mogło być fajnie, a wyszło jak zwykle…
— Adam Godlewski (@AdamGodlewski) December 10, 2020
W pojedynku z niepokonanym już od 25 spotkań wicemistrzem Szkocji gospodarze byli długimi fragmentami bezradni, mimo że największe gwiazdy z Ibrox weszły dopiero na końcowe minuty. Zebrane doświadczenie powinno zaprocentować w przyszłości, aczkolwiek za kilka miesięcy kadra Lecha będzie zapewne wyglądać zupełnie inaczej niż obecnie. Na razie w Poznaniu muszą się martwić o to, czy za rok nadarzy się sposobność do jakiegokolwiek występu na arenie międzynarodowej, choćby w nowym formacie UEFA Conference League.
„To był zupełnie inny przeciwnik niż Standard Liège. Belgowie nie byli aż tak dobrze zorganizowani jak Rangersi. Szkocki zespół jest bardzo dobrze poukładany taktycznie i to widać na boisku, że wszyscy wiedzą, co mają robić i mają określony cel. […] Jako polska drużyna uczymy się tych pucharów. My nie gramy co roku w fazie grupowej Ligi Europy i dużym sukcesem jest to, że dotarliśmy do tego etapu jako jedyny zespół w całej Polsce. Mogą teraz na nas wieszać psy, ale moim zdaniem zagraliśmy niezłe spotkania, zwłaszcza na początku z Benfiką czy Standardem u siebie. Graliśmy z naprawdę topowymi przeciwnikami i dążymy do tego, żeby co roku z takimi zespołami się mierzyć. W takim kierunku powinna iść cała polska piłka klubowa, bo jeśli nie będziemy występować co roku w europejskich pucharach, to polski futbol będzie stał w miejscu i będziemy kończyć tak, jak teraz” – powiedział Jakub Kamiński przed kamerami Polsatu Sport.
To była, do pewnego momentu, piękna przygoda: 4 mecze w kwalifikacjach i 3 spotkania w grupie… a później było źle (Liege), bez nadziei (Lizbona) i smutno (dziś z Rangersami). Na jak długo – jako polski futbol – żegnamy Ligę Europy? Wjedzie dziś @PrawdaFutbolu na YT 👊 #LPORAN pic.twitter.com/QNCJmx2sKR
— Roman Kołtoń (@KoltonRoman) December 10, 2020
Z drugiego miejsca w grupie D promocję wywalczyła Benfica (remis 2:2 na Stade Maurice Dufrasne), zaś grupę F wygrało Napoli, które na własnym obiekcie zremisowało 1:1 w arcyważnym starciu z Realem Sociedad. Jedyne trafienie dla Partenopeich to dzieło Piotra Zielińskiego – polski pomocnik zebrał piłkę wybitą z pola karnego po rzucie różnym i kapitalnie przymierzył z dystansu, dedykując gola znajdującej się w stanie błogosławionym żonie.