Za nami wszystkie środowe spotkania rozgrywane w ramach 3. kolejki fazy grupowej UEFA Champions League. Tym razem zabrakło wyraźnego hitu dnia, co nie oznacza, że nie byliśmy świadkami emocjonujących pojedynków i ciekawych rozstrzygnięć. Największą niespodziankę sprawił İstanbul Başakşehir, który podjął rękawicę w starciu z nieprzewidywalnym Manchesterem United i ostatecznie wyszedł zwycięsko z niełatwej konfrontacji z liderem grupy H. Z kolei Barcelona sięgnęła po planowe trzy punkty w meczu z Dynamem Kijów, które zdołało jednak obnażyć wiele braków drużyny prowadzonej przez Ronalda Koemana.
Do nie lada sensacji doszło na Stadionie im. Fatiha Terima – debiutujący w Lidze Mistrzów İstanbul Başakşehir pokonał na własnym stadionie faworyzowany Manchester United 2:1. Wynik otworzył w 13. minucie Demba Ba, przypominając o sobie angielskim kibicom. Były zawodnik Newcastle czy Chelsea wykorzystał kuriozalne zachowanie defensywy Czerwonych Diabłów i stojąc oko w oko z Deanem Hendersonem z zimną krwią wpakował piłkę do siatki. Trafienie to należy określić mianem historycznego, gdyż była to premierowa bramka zdobyta przez zespół obecnego mistrza Turcji w najbardziej prestiżowych rozgrywkach klubowych na Starym Kontynencie.
Jak się okazało, wraz z premierowym trafieniem przyszło także pierwsze w historii zwycięstwo. Jeszcze przed przerwą Başakşehir podwyższył bowiem prowadzenie, a podopieczni Ole Gunnara Solskjæra potrafili odpowiedzieć tylko jednym golem autorstwa Anthony’ego Martiala. Piłkarze MU po raz kolejny udowodnili, że są dalecy od optymalnej dyspozycji i pomimo wyraźnej przewagi w posiadaniu piłki nie potrafili całkowicie zdominować niżej notowanego rywala, który zasłużenie sięgnął po komplet punktów.
Demba Ba has now scored four career goals against Man Utd:
⚽️⚽️ for Newcastle
⚽️ for Chelsea
⚽️ for İstanbul BaşakşehirThey left him unmarked… in his own half. 🙃 pic.twitter.com/7mbkgSKY09
— Squawka (@Squawka) November 4, 2020
W tym samym czasie Zenit podejmował w Petersburgu ekipę Lazio. Po wyrównanym pojedynku spotkanie zakończyło się remisem 1:1.
Wydawało się, że spokojny wieczór czeka tym razem Barcelonę, która mierzyła się na Camp Nou z Dynamem Kijów Tomasza Kędziory. Wicemistrz Ukrainy nie dość, że nie był faworytem tego pojedynku, to na dodatek przystępował do niego poważnie osłabiony – aż dziewięciu zawodników z listy A otrzymało przed meczem pozytywny wynik na obecność koronawirusa. Problemy kadrowe ekipy prowadzonej przez Mirceę Lucescu najlepiej obrazuje fakt, iż doświadczony szkoleniowiec był zmuszony postawić między słupkami na 18-letniego wychowanka Ruslana Neshchereta, dla którego był to raptem drugi występ w profesjonalnym futbolu!
Zgodnie z oczekiwaniami potyczka w stolicy Katalonii przebiegała pod dyktando Blaugrany – już w 5. minucie rzut karny na bramkę zamienił Leo Messi. Co ciekawe, Argentyńczyk wciąż czeka na swoje pierwsze trafienie z gry w bieżących rozgrywkach. Przewaga gospodarzy w żaden sposób nie speszyła jednak drużyny Dynama, która na przestrzeni 90 minut stworzyła sobie kilka stuprocentowych okazji. Z większości z nich obronną ręką wychodził jednak wracający po kontuzji Marc-André ter Stegen. Z bardzo dobrej strony w ofensywie zaprezentował się Kędziora, który przy odrobinie szczęścia mógł cieszyć się z asysty, a nawet z bramki.
Ależ mecz osłabionego Dynama Kijów na Camp Nou! 1:2, ale nie pękali… Tomek Kędziora z golem nieuznanym, 18-letni bramkarz Rusłan Neszczeret najlepszy… w Barcy też najlepszy bramkarz – Marc-Andre ter Stegen @PrawdaFutbolu #prawdafutbolu pic.twitter.com/LqPu7ylcRp
— Roman Kołtoń (@KoltonRoman) November 4, 2020
Bardziej konkretny okazał się jednak obrońca Barcelony, Gerard Piqué. 33-letni stoper podwyższył prowadzenie na niespełna pół godziny przed upływem regulaminowego czasu gry. Kijowianie nie zamierzali złożyć broni i piątą (!) stuprocentową sytuację dla biało-niebieskich wykorzystał w końcu niezwykle aktywny tego wieczoru Viktor Tsygankov. Do końca spotkania wynik nie uległ już zmianie i w ten sposób Barcelona – choć nieco szczęśliwie – wygrała na własnym boisku 2:1. Ronald Koeman nie ma jednak prawa być w pełni usatysfakcjonowany poczynaniami swoich podopiecznych. Busquets i spółka zbyt często dawali się zaskoczyć osłabionemu przeciwnikowi i niejednokrotnie zmuszali Ter Stegena, by ten wspiął się na wyżyny swoich możliwości. Słowa uznania należą się także drugiemu z bramkarzy, a więc wspomnianemu Neshcheretowi. Nastoletni golkiper, pomimo braku doświadczenia, był pewnym punktem swojej ekipy i zanotował aż 12 udanych interwencji!
TER STEGEN 𝘼𝙂𝘼𝙄𝙉 ❗️❗️❗️ 😳😳😳 pic.twitter.com/hmflpdqHtB
— FC Barcelona (@FCBarcelona) November 4, 2020
W równolegle odbywających się meczach na nudę również nie można było narzekać. Sevilla nie bez problemów zwyciężyła u siebie z Krasnodarem 3:2, pomimo dwubramkowego prowadzenia rosyjskiego zespołu i czerwonej kartki dla Jesúsa Navasa tuż przed przerwą. Niebagatelny udział w heroicznym powrocie miał rezerwowy Youssef En-Nesyri, autor dwóch goli. Paris Saint-Germain poległo natomiast w wyjazdowym starciu z RB Lipsk 1:2. Czerwone Byki odkupiły zatem winy po ostatnim blamażu z Manchesterem United. Jedną z bramek strzelił były zawodnik i wychowanek Paryżan – Christopher Nkunku. 22-letni pomocnik tuż przed przerwą doprowadził do wyrównana, notując swoje pierwsze trafienie w europejskich pucharach.
Pozostałe spotkania poszły po myśli faworytów – Chelsea rozprawiła się na własnym obiekcie ze Stade Rennais 3:0 (dublet Timo Wernera), Borussia Dortmund wygrała identycznym wynikiem z Clubem Brugge (dwie bramki niezawodnego Erlinga Hålanda), zaś Juventus zanotował wysokie zwycięstwo 4:1 na wyjeździe z Ferencvárosem. Swój niefortunny występ sprzed tygodnia „pomścił” Álvaro Morata, który tym razem nie dawał łapać się w pułapki ofsajdowe i wzorem En-Nesyriego, Hålanda czy Wernera zakończył wieczór z doppiettą na koncie.