Losy awansu do półfinału Konferencji Zachodniej ważyły się do ostatnich sekund, ale ostatecznie to Houston Rockets zmierzą się z Los Angeles Lakers w pasjonująco zapowiadającej się serii. Do triumfu nad LeBronem Jamesem i spółką ekipa z Teksasu będzie jednak potrzebowała znacznie lepszej postawy swojego brodatego lidera, który w decydującym starciu z Thunder zdobył zaledwie 17 punktów przy niespełna 27-procentowej skuteczności z gry.
Sam Harden nie owijał w bawełnę i w pomeczowym wywiadzie przed kamerami ESPN zdobył się na mocną autokrytykę: „W ataku czułem się jak g****”. I rzeczywiście, tego wieczora ofensywę zespołu prowadzonego przez Mike’a D’Antoniego ciągnęli przede wszystkim inni gracze obwodowi – Eric Gordon i Robert Covington (obaj po 21 punktów). Tym razem Harden nie imponował swoimi kultowymi step-back threes (zaledwie 1 trafiona „trójka” na 9 prób!), ale zaliczył kluczowy blok przy próbie rzutu dystansowego Luguentza Dorta w ostatnich sekundach meczu. Kanadyjski koszykarz haitańskiego pochodzenia, który był jednym z najlepszych graczy Thunder w całej siedmiomeczowej serii (w nocy z środy na czwartek zdobył aż 30 pkt – przyp. red.), usiłował jeszcze nabić gwiazdora Rockets, aby wywalczyć ostatnie posiadanie dla swojej drużyny, lecz także w tej sytuacji większym sprytem wykazał się mistrz świata z 2014 roku.
Na nic zdała się również dobra postawa weterana Chrisa Paula, który zaliczył triple-double złożone z 19 punktów, 11 zbiórek oraz 12 asyst. W decydujących momentach 10-krotny uczestnik NBA All-Star Game podejmował jednak bardzo ryzykowne decyzje.
⛈️ GAME 7 TRIPLE-DOUBLE ⛈️@CP3 (19pts/11reb/12ast) left it all on the floor. #NBAPlayoffs pic.twitter.com/Xsy2RGJTZu
— NBA (@NBA) September 3, 2020
Gra niską piątką, bez klasycznego centra czy wysokiego silnego skrzydłowego, wystarczyła ostatecznie do wyeliminowania ekipy OKC, ale w konfrontacji z dysponującymi imponującą siłą podkoszową Lakers (Anthony Davis, Dwight Howard, JaVale McGee) autorska koncepcja D’Antoniego może okazać się niewystarczająca. Drugi najstarszy trener w lidze NBA (69 lat) nie zamierza jednak rewidować swoich planów taktycznych na tym etapie rywalizacji.
Zespoły z Miasta Aniołów poznały zatem swoich półfinałowych rywali, tymczasem na Wschodzie już od ubiegłej niedzieli toczą się pojedynki o awans do finału Konferencji Wschodniej i nie przebiegają wcale zgodnie z przewidywaniami ekspertów. Minionej nocy drugiej porażki w roli umownego gospodarza doznała najlepsza ekipa fazy zasadniczej NBA. Milwaukee Bucks przez niemal całe spotkanie gonili Miami Heat, aby wyrównać wynik meczu na nieco ponad 4 sekundy przed końcową syreną za sprawą celnych rzutów osobistych Khrisa Middletona. Odgwizdany przez arbitrów faul Gorana Dragicia wzbudził jednak ogromne kontrowersje.
Find the foul for me on this, please. Great defense by Dragic on Middleton.https://t.co/7mUIMifoXD
— Billy Heyen (@BillyHeyen) September 3, 2020
Ostatecznie podopiecznym Erika Spoelstry udało się przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Ostatnią akcję meczu przeprowadził Jimmy Butler, ale przy próbie rzutu z półdystansu został sfaulowany przez grającego bardzo dobre zawody Giannisa Antetokounmpo (29 punktów i 14 zbiórek w niespełna 36 minut). Na linii rzutów wolnych były gwiazdor Chicago Bulls okazał się bezbłędny i tym samym doprowadził do kolejnego niespodziewanego rozstrzygnięcia.
Następne mecze półfinałowe w obu konferencjach odbędą się już tej nocy czasu polskiego – Boston Celtics zmierzą się z Toronto Raptors (stan rywalizacji: 2-0), a Los Angeles Clippers rozpoczną rywalizację z Denver Nuggets.