Liga Mistrzów: Bezbarwny Juventus przegrywa na Stadionie Smoka, Haaland wciąż niezawodny!

Potrzebujesz ok. 3 min. aby przeczytać ten wpis

Tym razem Juventusowi nie pomógł ani Wojciech Szczęsny w bramce, ani geniusz Cristiano Ronaldo w ataku – indywidualne błędy oraz rozczarowująco słaba postawa Bianconerich przez lwią część spotkania były wodą na młyn dla piłkarzy Porto, którzy dość niespodziewanie wygrali u siebie 2:1. O ile do polskiego golkipera nie można mieć większych pretensji o stracone gole, o tyle Portugalczyk i jego kompani zdecydowanie zawiedli. Z kapitalnej strony po raz kolejny pokazał się natomiast Erling Braut Håland, którego dublet walnie przyczynił się do wyjazdowego triumfu Borussii Dortmund nad Sevillą.

Aby przypomnieć sobie ostatni pojedynek w Lidze Mistrzów pomiędzy Juventusem a FC Porto, należy cofnąć się pamięcią do zimy 2017 roku, gdy oba zespoły mierzyły się w 1/8 finału. Wówczas wyraźnie triumfowała Stara Dama, pokonując portugalskiego rywala w dwumeczu 3:0. W obecnych rozgrywkach los ponownie skojarzył ekipę ze stolicy Piemontu z popularnymi Smokami bezpośrednio po grupowych zmaganiach. Środowe spotkanie zapowiadało się na wyrównane, aczkolwiek większe szanse na sukces bukmacherzy dawali podopiecznym Andrei Pirlo.

Jeśli ktoś liczył na spokojny początek meczu, to wszelkich złudzeń już w 61. sekundzie rywalizacji pozbawił go Rodrigo Bentacur. Urugwajczyk najwyraźniej myślami pozostał w szatni, bowiem tak nieudolnie usiłował zagrać piłkę do Szczęsnego, że polskiego golkipera wyprzedził Mehdi Taremi, który na wślizgu skierował piłkę do siatki. Porto zanotowało więc wymarzone otwarcie, błyskawicznie wychodząc na prowadzenie. Znacznie bardziej wyważona była pozostała część pierwszej odsłony – przed przerwą nie uświadczyliśmy już więcej bramek, a Cristiano Ronaldo i spółka – pomimo wyraźnej przewagi w posiadaniu piłki – nie potrafili poważnie zagrozić bramce strzeżonej przez Agustína Marchesína.

Piłkarze gospodarzy postanowili jednak przebić swój wcześniejszy wyczyn i po 20 sekundach od wznowienia gry na tablicy wyników widniało już 2:0. Moussa Marega po skutecznym wykończeniu szybkiej akcji mógł świętować swojego drugiego gola w tegorocznej edycji Champions League. W dalszej fazie pojedynku Juventus podjął co prawda kilka prób zdobycia bramki kontaktowej, ale nie przekładało się to na konkretne sytuacje. Przełamanie nastąpiło dopiero w 82. minucie, gdy golkipera portugalskiego zespołu po nieco szczęśliwym uderzeniu pokonał Federico Chiesa. Trafienie byłej gwiazdy Fiorentiny – choć tym razem nie dało choćby remisu – może okazać się kluczowe w kontekście rewanżu. Biorąc pod uwagę anemiczną postawę Juve przez większość meczu, uzyskany na Estádio do Dragão rezultat Pirlo i jego podopieczni mogą rozpatrywać w kategoriach sukcesu. Duże słowa uznania należą się natomiast ich rywalom. FC Porto zagrało bez kompleksów i imponowało wysokim poziomem koncentracji, dzięki czemu odniosło zasłużone zwycięstwo.

W równolegle rozgrywanym spotkaniu Borussia Dortmund bardzo szybko podniosła się po trafieniu Suso i do przerwy prowadziła z Sevillą już 3:1. Bramki dla podopiecznych Edina Terzicia zdobywali Mahmoud Dahoud oraz Erling Braut Håland (dublet). 20-letni Norweg znów błysnął fantastyczną skutecznością – na koncie ma aż 8 goli w obecnych rozgrywkach Ligi Mistrzów, dzięki czemu znajduje się na szczycie klasyfikacji strzelców UCL. Pod koniec meczu kontaktowego gola zdobył Luuk de Jong, ale ostatecznie to BVB przystąpi do rywalizacji na własnym stadionie z solidną zaliczką.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*