Liga Narodów: Lekcja futbolu po włosku. Polska poległa w starciu z Italią

Potrzebujesz ok. 5 min. aby przeczytać ten wpis

Osłabiona brakiem kilkunastu piłkarzy Squadra Azzurra obnażyła w niedzielę wszystkie braki reprezentacji Polski. Biało-Czerwoni nie mieli nic do powiedzenia w wyjazdowym pojedynku z Włochami, kończąc mecz bez celnego strzału! Marzenia o awansie i organizacji nad Wisłą turnieju finałowego UEFA Nations League trzeba będzie odłożyć – być może na zawsze.

Listopad okazał się najtrudniejszym miesiącem w dotychczasowej karierze selekcjonerskiej Roberto Manciniego. Nie dość, że były opiekun Manchesteru City czy Interu sam został zakażony koronawirusem i z tego powodu nie pojawił się przy linii bocznej podczas środowego sparingu z Estonią (4:0) oraz niedzielnego starcia z Polską, to dodatkowo z powodów sanitarnych nie mógł skorzystać z wielu swoich kluczowych kadrowiczów. Włoski odpowiednik naszego sanepidu, a więc ASL nie wydał bowiem zgody na przyjazd na zgrupowanie piłkarzom kilku klubów włoskiej elity. W efekcie poza kadrą Azzurrich znaleźli się Cristiano Biraghi, Gaetano Castrovilli, Bryan Cristante, Gianluca Mancini, Roberto Gagliardini, Leonardo Spinazzola, Luca Pellegrini, Danilo D’Ambrosio, Matteo Darmian, Leonardo Bonucci, Francesco Caputo, Federico Chiesa, czy wreszcie triumfator Złotego Buta – Ciro Immobile.

Nieporównywalnie większe pole manewru miał Jerzy Brzęczek, który w towarzyskiej potyczce z Ukrainą oszczędził swoje największe gwiazdy (Szczęsny, Glik, Krychowiak, Lewandowski), a mimo to odniósł zwycięstwo nad 23. drużyną w rankingu FIFA. Nie oznacza to bynajmniej, że do rywalizacji w Sassuolo Biało-Czerwoni przystępowali w roli faworyta. Italia w meczach o punkty nie przegrała bowiem od 16 spotkań, pokonując po drodze Holandię oraz dwukrotnie Bośnię i Grecję.

Goście rozpoczęli niedzielny mecz z aż pięcioma zawodnikami grającymi na co dzień w Serie A, a więc doskonale znającymi swoich rywali. Za kreowanie dogodnych sytuacji dla Roberta Lewandowskiego miała natomiast odpowiadać utalentowana młodzież – Kamil Jóźwiak, Jakub Moder oraz Sebastian Szymański. Wspomniany tercet zupełnie nie mógł jednak zaprezentować ofensywnego potencjału, gdyż to Włosi błyskawicznie przejęli inicjatywę i stworzyli kilka dogodnych sytuacji. Groźną próbę Federico Bernardeschiego zatrzymał jeszcze Szczęsny, ale po uderzeniu Insigne był bezradny, tyle że gol został anulowany – sędzia uznał, że znajdujący się na linii strzału Belotti przeszkadzał golkiperowi Juventusu w interwencji. Snajper Torino zrehabilitował się chwilę później, kiedy wywalczył rzut karny po starciu z Krychowiakiem. Niemal bezbłędny z „jedenastek” Jorginho (bilans 24/27 w całej karierze – przyp. red.) zapewnił ekipie czterokrotnych mistrzów świata w pełni zasłużone prowadzenie, wszak w pierwszej połowie Polacy nie oddali ani jednego strzału! Tymczasem gospodarze czuli się bardzo swobodnie z piłką przy nodze, atakując zwłaszcza swoją prawą stroną, gdzie oprócz utalentowanego skrzydłowego Bianconerich regularnie pojawiali się Florenzi i niezwykle aktywny Barella.

Po prawdopodobnie najgorszych 45 minutach za kadencji Jerzego Brzęczka na murawie Mapei Stadium pojawili się doświadczeni Góralski, Grosicki i Zieliński, którzy zastąpili trójkę młodzieżowców. W odświeżonym zestawieniu personalnym Polakom udało się nawet przechwycić kilka piłek dzięki zastosowaniu wyższego pressingu, choć bardziej konkretni byli nadal Azzurri. Zaskoczyć Szczęsnego próbowali Insigne (trzykrotnie), Belotti oraz Berardi i ostatecznie zrobił to ten ostatni, ustalając wynik na 2:0.

Ogólne wrażenie, jakie pozostawiła po sobie nasza kadra na północy Italii, jest bardzo przygnębiające – bezsilność w ofensywie, apatyczna postawa drugiej linii, a całości fatalnego obrazu dopełniła czerwona kartka dla rezerwowego Jacka Góralskiego. Różnica klas na korzyść Włochów była widoczna od pierwszego gwizdka sędziego Clémenta Turpina. Niezwykłą wymowę mają statystyki: 19-4 w sytuacjach bramkowych, 4-0 w strzałach celnych, 9-0 w rzutach różnych, 60% posiadania piłki na korzyść zespołu dowodzonego awaryjnie przez Alberigo Evaniego. Czasu na poprawę jest bardzo niewiele, bowiem już w środę kolejny poważny test – pojedynek z Holandią, która w Amsterdamie pewnie ograła Bośniaków 3:1.


W pozostałych meczach Ligi A zwycięstwa odnosili głównie gospodarze – Belgowie pokonali u siebie Anglię 2:0 (Tielemans, Mertens), a Duńczycy uporali się z Islandią po dwóch golach Eriksena z rzutów karnych. Dzień wcześniej w Lipsku Niemcy nie dali szans Ukrainie (3:1, dublet Wernera), zaś Szwedzi nieoczekiwanie wygrali na Friends Arena z Chorwacją (2:1).

Porażkę na własnym stadionie w tej serii gier ponieśli Portugalczycy, którzy w hitowej konfrontacji z Francją przegrali 0:1, mimo że stworzyli sobie więcej dogodnych okazji do zdobycia bramki niż aktualni mistrzowie świata. Cristiano Ronaldo wciąż czeka zatem na swoje pierwsze trafienie w karierze przeciwko ekipie Les Bleus.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*