Na pięć dni przed inauguracyjnym meczem ze Słowacją wciąż więcej jest pytań aniżeli odpowiedzi. We wtorek reprezentacja Polski po mizernej grze zremisowała z Islandią 2:2, tracąc oba gole po stałych fragmentach gry. Poza kapitanem Robertem Lewandowskim, strzelcem gola Piotrem Zielińskim oraz bramkarzem Wojciechem Szczęsnym żaden z pozostałych kadrowiczów nie może być pewny występu w pierwszym składzie na zbliżającym się EURO. Największy problem stanowi jednak postawa biało-czerwonej defensywy, która znów popełniła katastrofalne błędy brzemienne w skutkach.
Wielu kibiców i ekspertów spodziewało się, że w towarzyskiej potyczce z Islandią ujrzy skład zbliżony do tego, który w najbliższy poniedziałek wybiegnie od pierwszej minuty na boisko w Petersburgu. Paulo Sousa postanowił jednak wykorzystać ostatni test-mecz przed Mistrzostwami Europy 2021 na kolejny przegląd wojsk, choć tym razem – w przeciwieństwie do rywalizacji z Rosją – delegował do gry swoje największe asy, na czele z Robertem Lewandowskim oraz Piotrem Zielińskim. W buty kontuzjowanego Arkadiusza Milika miał natomiast wejść Jakub Świerczok, a drugą szansę od Portugalczyka dość niespodziewanie otrzymał też Paweł Dawidowicz (debiut w wyjściowej jedenastce).
W ataku to zapowiada się na 3-5-2 z Frankowskim i Puchaczem na wahadłach. Zieliński ponad Krychowiakiem i Moderem. Ciekawi mnie układ napastników. Myślę, że Świerczok gra o swoją pozycję na Euro, Glik też musi rozwiać wątpliwości. https://t.co/WAAf2NICcO
— Dominik Piechota (@dominikpiechota) June 8, 2021
Początek towarzyskiej konfrontacji dwóch ćwierćfinalistów poprzedniego EURO nie zwiastował aż tak dużych kłopotów dla gospodarzy wspieranych dopingiem prawie 20 tysięcy gardeł. Polacy szybko przejęli kontrolę nad piłką, ale sposób konstruowania akcji przez Biało-Czerwonych był znowu bardzo nieporadny. W rozegraniu starał się pomagać nawet sam zdobywca Złotego Buta, a na lewej stronie odważnie poczynał sobie Tymoteusz Puchacz, tymczasem to rywale otworzyli wynik spotkania. Zamieszanie po rzucie różnym przytomnie wykorzystał Albert Guðmundsson i po analizie VAR goście mogli cieszyć się z sensacyjnego prowadzenia. Kiedy po ośmiu minutach do wyrównania doprowadził Piotr Zieliński (asysta wspomnianego Puchacza), mogło się wydawać, że następne trafienia dla Orłów Sousy są kwestią czasu.
Piotr Zieliński doprowadza do wyrównania w ostatnim teście Polaków przed Euro‼ #POLISL pic.twitter.com/x3kSI0mvpq
— Interia Sport (@SportINTERIA) June 8, 2021
Nic z tych rzeczy – do przerwy utrzymał się rezultat remisowy, a tuż po zmianie stron Brynjar Ingi Bjarnason rozpakował prezent wręczony mu w polu karnym przez Grzegorza Krychowiaka i nie dał najmniejszych szans na skuteczną interwencję Wojciechowi Szczęsnemu. Po tym golu podopieczni Arnara Vidarssona wcale nie musieli odpierać zmasowanych ataków przeciwnika. Dopiero w samej końcówce, po wejściu rezerwowych Karola Świderskiego i Kacpra Kozłowskiego, ciężar gry przeniósł się w szesnastkę Islandczyków. Pomocnik Pogoni Szczecin, który dał świetną zmianę, mógł szybko wpisać się na listę strzelców, lecz nie wykorzystał wybornej sytuacji z kilku metrów. Skutecznością błysnął za to napastnik PAOK-u, zdobywając swoją drugą bramkę za kadencji Paulo Sousy. Dzięki temu udało się uniknąć wstydliwej porażki z ekipą, która w tym roku potrafiła ograć tylko Wyspy Owcze i Liechtenstein…
Piłkarzem meczu jest znak zapytania.#POLISL
— Andrzej Twarowski (@TwaroTwaro) June 8, 2021
Dotychczasowe rezultaty osiągane przez reprezentację Polski pod wodzą byłego trenera Girondins Bordeaux zupełnie nie korelują z informacjami o wprost doskonałej atmosferze w kadrze. Lewandowski i spółka (aczkolwiek winy kapitana jest w tym zdecydowanie najmniej) potrafili pokonać na przestrzeni ostatnich trzech miesięcy jedynie słabiutką Andorę. To był również jedyny mecz z czystym kontem – w pozostałych Polacy stracili aż 8 goli. I właśnie poprawa gry obronnej stanowi największą zagwozdkę dla ambitnego Portugalczyka, który nie zamierza porzucać hybrydowej taktyki z trójką stoperów, ale częściowo ją zmodyfikować.
„W obronie podejmowaliśmy dobre decyzje, ale nie dotyczy to stałych fragmentów gry. Nie trzymaliśmy dystansu przy podaniach równoległych, chciałem też widzieć więcej agresji. W ciągu najbliższych dni będziemy analizować, co nie działało jak trzeba. […] Szczerze mówiąc, dzisiaj nie będę dobrze spał. Będę myślał, jak zbudować grę naszej drużyny, żeby to dobrze działało. […] Zastanawiam się jak zainspirować graczy, żeby wynik był jak najlepszy. W poniedziałek jeszcze wierzyłem w powrót Arka. Teraz będziemy modyfikować naszą grę w zakresie strategii, podejścia na niektórych pozycjach” – tłumaczył Paulo Sousa na pomeczowej konferencji prasowej, cytowany przez serwis sport.pl.
Teraz kadrę czeka długi lot do oddalonego od Gdańska o prawie 1200 kilometrów Petersburga, gdzie w poniedziałek 14 czerwca o godzinie 18:00 rozpocznie się arcyważna batalia ze Słowacją. Wtedy dopiero przekonamy się, jaką twarz ma drużyna mozolnie budowana przez dwukrotnego triumfatora UEFA Champions League. Póki co powodów do optymizmu przed EURO 2020 próżno szukać…
na kilka dni przed mistrzostwami wygląda to tak: w obronie gorzej niż za Brzęczka, w ataku poniżej oczekiwań, Zieliński po staremu, pomysł na grę widać (u Brzęczka nie było), ale z realizacją gorzej. W poniedziałek rano trzeba pomodlić się do Roberta i oby wysłuchał.
— Marek Wawrzynowski (@M_Wawrzynowski) June 9, 2021