Wynik lepszy niż gra. Drugi garnitur reprezentacji Polski pokonał Ukrainę

Potrzebujesz ok. 4 min. aby przeczytać ten wpis

Grająca w mocno eksperymentalnym zestawieniu reprezentacja Polski wygrała na Stadionie Śląskim w Chorzowie z Ukrainą 2:0. Wynik nie odzwierciadla jednak do końca przebiegu spotkania, którego długie fragmenty należały do przyjezdnych. Tym razem dobra dyspozycja Łukasza Skorupskiego oraz odrobina szczęścia wystarczyły, by sięgnąć po zwycięstwo, a przy okazji wzmocnić morale przed nadchodzącymi pojedynkami w UEFA Nations League.

Stanowiący rozgrzewkę przed zmaganiami w Lidze Narodów sparing przeciwko Ukrainie miał być jednocześnie okazją do zaprezentowania umiejętności dla debiutantów oraz zawodników, którzy do tej pory grali nieco mniej. Jerzy Brzęczek zapowiadał, że w środę na murawie na pewno nie zobaczymy naszego kapitana – Roberta Lewandowskiego. Co więcej, spotkanie na ławce rezerwowych rozpoczęli również inni piłkarze etatowo występujący w europejskich pucharach. Mimo wszystko to Biało-Czerwoni byli zdaniem bukmacherów minimalnym faworytem.

Szansę na debiut w seniorskiej reprezentacji otrzymali więc Robert Gumny, który przed kilkoma dniami po raz pierwszy rozpoczął spotkanie ligowe w barwach Augsburga, oraz skrzydłowy Norwich City, Przemysław Płacheta. O sile ofensywnej – podobnie jak w październikowym meczu z Finlandią – miał natomiast stanowić duet złożony z Arkadiusza Milika oraz Krzysztofa Piątka. W sobotnim meczu na WWK Arena napastnik Herthy zdołał po raz pierwszy w nowym sezonie wpisać się na listę strzelców, niwecząc tym samym plany Gumnego na udany debiut w pierwszym składzie nowego klubu.

Początek meczu na Stadionie Śląskim należał do Ukrainy, która szybko mogła wyjść na prowadzenie. Paweł Bochniewicz sfaulował w polu karnym Andrija Yarmolenkę, ale szczęśliwie dla Orłów strzał zawodnika West Hamu z jedenastu metrów zatrzymał się jedynie na słupku bramki strzeżonej przez Łukasza Skorupskiego. Dalsza część pierwszej połowy toczyła się w przyzwoitym tempie, choć trzeba przyznać, że to goście tworzyli sobie groźniejsze sytuacje i przeważnie byli o krok szybsi w środkowej strefie boiska. Jak na ironię, prowadzenie tuż przed przerwą objęli jednak Polacy za sprawą sytuacyjnego trafienia Piątka. Były snajper Milanu wykorzystał fatalne wyjście Andrija Łunina w okolice linii bocznej boiska i zdobył swojego siódmego gola w czternastym występie z orzełkiem na piersi.

Podopieczni Andrija Szewczenki nie zamierzali bynajmniej odpuszczać, czego najlepszym dowodem był groźny strzał z dystansu Viktora Tsygankova. 22-letni gracz Dynama Kijów huknął w okolice poprzeczki, ale kapitalną interwencją popisał się Łukasz Skorupski. Gdy wydawało się, że Ukraina jest na dobrej drodze do wyrównania, na boisku pojawił się Jakub Moder. Zawodnik wypożyczony do Lecha z Brighton & Hove Albion zanotował klasyczne wejście smoka – zameldował się na murawie w 62. minucie, a zaledwie kilkadziesiąt sekund później cieszył się z bramki zdobytej po zamieszaniu w polu karnym rywala. Do końca wynik nie uległ już zmianie, pomimo kolejnej świetnej szansy Tsygankova, który tym razem w sytuacji sam na sam posłał piłkę obok słupka.

Towarzyska potyczka z Ukrainą może mieć dla polskich kibiców słodko-gorzki smak. Z jednej strony szansę od selekcjonera otrzymało kilku perspektywicznych zawodników, a Polacy ostatecznie triumfowali różnicą dwóch bramek. Z drugiej zaś, nie da się ukryć, że na przestrzeni 90 minut ekipie Brzęczka ponownie dopisywało szczęście. Gdyby tylko goście wykazali się skutecznością, rezultat mógł prezentować się znacznie mniej korzystnie dla Biało-Czerwonych. Najważniejsze jest oczywiście kolejne zwycięstwo, które w połączeniu z ogrywaniem młodzieży i niezłymi fragmentami w fazie defensywnej pozwala z umiarkowanym optymizmem patrzeć w przyszłość.

W niedzielę skala wyzwania będzie jednak zdecydowanie wyższa. Na własnym terenie Włosi nie przegrali bowiem od września 2016 roku, a ich ostatnią „ofiarą” padła Estonia. Azzurri wygrali pewnie 4:0, nie pozwalając przeciwnikowi na oddanie choćby jednego celnego strzału! Z dobrej strony pokazał się zwłaszcza piłkarz niemieckiego Freiburga, Vincenzo Grifo, który ustrzelił doppiettę.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*