Legia wraca na szczyt, długo wyczekiwane zwycięstwo Lecha – podsumowanie 18. kolejki Ekstraklasy

Potrzebujesz ok. 5 min. aby przeczytać ten wpis

Bardzo słono kosztowała ekipę Pogoni Szczecin piątkowa porażka przy Reymonta. Popularni Portowcy stracili fotel lidera na rzecz Legii Warszawa, która rozprawiła się u siebie z Wisłą Płock, aplikując lokalnemu rywalowi w Derbach Mazowsza aż 5 bramek. Po długim czasie powody do umiarkowanego zadowolenia mają również sympatycy Lecha Poznań, bowiem Kolejorz odniósł pierwsze ligowe zwycięstwo od ponad dwóch miesięcy! Zapraszamy na nasze cotygodniowe podsumowanie najciekawszych wydarzeń na krajowych boiskach.

Osiemnastą serię gier w PKO BP Ekstraklasie zainaugurował bezbramkowy remis Stali Mielec z Cracovią. Oba zespoły po wznowieniu rozgrywek prezentują mocno przeciętną dyspozycję, co znajduje swoje odzwierciedlenie w ligowej tabeli – podopieczni Leszka Ojrzyńskiego dalej okupują ostatnią pozycję, zaś „Pasy” znajdują się zaledwie dwie lokaty nad beniaminkiem z Podkarpacia.

Każda seria ma swój koniec, o czym przekonali się w drugim z piątkowych pojedynków piłkarze Pogoni Szczecin. Przed weekendem Portowcy legitymowali się serią ośmiu kolejnych meczów bez porażki, jednak tym razem drużyna prowadzona przez Kostę Runjaicia – pomimo optycznej przewagi – musiała uznać wyższość Wisły Kraków. Jedną z bramek dla Białej Gwiazdy zdobył Felicio Brown-Forbes, który popisał się kapitalnym uderzeniem z dystansu. Porażka oznacza dla Dumy Pomorza utratę pierwszego miejsca, natomiast zespół Petera Hyballi wciąż dryfuje w środku ligowej stawki.

Potknięcie swoich rywali w walce o tytuł z zimną krwią wykorzystała Legia Warszawa. W sobotę przy Łazienkowskiej 3 odbył się istny festiwal bramkowy – podopieczni Czesława Michniewicza zasypali Wisłę Płock gradem strzałów i odnieśli zasłużone zwycięstwo 5:2. Do końcowego rezultatu walnie przyczynili się Filip Mladenović oraz Luquinhas, którzy zanotowali dublety. Jednego gola dołożył jeszcze wracający do wysokiej formy Bartosz Kapustka i przynajmniej do przyszłego tygodnia Wojskowi mogą wygodnie rozsiąść się na fotelu lidera. Dla Nafciarzy była to z kolei dopiero pierwsza porażka w rundzie wiosennej.

„Bardzo się cieszę, bo przez 85 minut tego spotkania to my dyktowaliśmy warunki. Martwi to, że przez pięć minut pozwoliliśmy Wiśle uwierzyć i zdobyć dwie bramki. Mecz niepotrzebnie zrobił się nerwowy tuż przed przerwą. Wyciągniemy dużo wniosków z tego spotkania – zarówno tych dobrychjak i słabszych. Generalnie gratuluję chłopakom. Zagrali dobre spotkanie i utrzymali dobre tempo gry – zarówno jeśli chodzi o utrzymanie piłki, jak i wyjście na pozycje” – nie ukrywał swojego zadowolenia szkoleniowiec mistrza Polski.

Na chwilę obecną zatrudnienie Roberta Kasperczyka na stanowisku szkoleniowca Podbeskidzia okazuje się absolutnym strzałem w dziesiątkę. „Górale” po powrocie do ligowej rywalizacji nie zaznali jeszcze goryczy porażki i dalej śrubują swoją niezłą serię. Domowe spotkanie z Jagiellonią było czwartym z rzędu, w którym Podbeskidzie zdobyło przynajmniej punkt. Co więcej, to zespół do niedawna spisywany przez wszystkich na straty może czuć większy niedosyt po remisie 1:1. Za sprawą byłego trenera Sandecji Nowy Sącz czy Motoru Lublin do Bielska-Białej znów zajrzało słońce, a stabilna forma beniaminka pozwala wierzyć, że seria dobrych wyników to coś więcej, aniżeli łut szczęścia czy efekt nowej miotły.

Lechia Gdańsk w końcu przerwała złą passę i wygrała spotkanie na własnym stadionie. Dość powiedzieć, że ostatnia taka sytuacja miała miejsce 20 listopada ubiegłego roku! W pojedynku z Górnikiem Zabrze to goście starali się prowadzić grę, ale trafienia Macieja Gajosa oraz Flávio Paixão jeszcze z pierwszych 45 minut wystarczyły podopiecznym Piotra Stokowca, aby zwyciężyć różnicą dwóch bramek.

Przełamanie nastąpiło też w Częstochowie, gdzie miejscowy Raków odbił się po trzech kolejnych ligowych niepowodzeniach i udowodnił, że wcale nie zamierza odpuszczać walki o najwyższe lokaty. Niedzielne starcie z Zagłębiem Lubin nie należało wprawdzie do najłatwiejszych, ale podopiecznych Marka Papszuna po raz kolejny poprowadził Ivi López, zdobywając fenomenalną bramkę bezpośrednio z rzutu wolnego. Miedziowym nie pomógł nawet występ od pierwszych minut mającego duże międzynarodowe doświadczenie Miroslava Stocha i piąty z rzędu mecz bez kompletu punktów dla lubinian stał się faktem.

Niespełna trzy miesiące – tyle przyszło czekać fanom Lecha Poznań na kolejny triumf ich ulubieńców w rozgrywkach Ekstraklasy. Podopieczni krytykowanego w ostatnich tygodniach ze wszystkich stron Dariusza Żurawia wygrali przy Bułgarskiej ze Śląskiem Wrocław 1:0, dzięki czemu nieznacznie poprawili swoją sytuację w tabeli. Gola na wagę zwycięstwa zdobył debiutujący w ekipie Dumy Wielkopolski Aron Jóhannsson. Były zawodnik Werderu Brema czy szwedzkiego Hammarby IF (12 trafień w poprzednim sezonie Allsvenskan – przyp. red.) znakomicie wprowadził się na polskie boiska i ładnym strzałem głową zapewnił nowej drużynie wyczekiwany komplet punktów.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*