Mimo wyjątkowo trudnych okoliczności panujących dookoła, UEFA Champions League wciąż jest gwarantem piłkarskiej rozrywki na najwyższym poziomie. Po 58 dniach przerwy do rywalizacji wróciły najlepsze drużyny na Starym Kontynencie i nie zawiodły oczekiwań – planowe triumfy odniosły Juventus, Barcelona i Lipsk, a szlagierowy pojedynek w stolicy Francji znów w samej końcówce rozstrzygnął na swoją korzyść nieprzewidywalny zespół Ole Gunnara Solskjæra. Premierowe występy w nowej edycji zaliczyli też reprezentanci Polski – Wojciech Szczęsny (czyste konto), Tomasz Kędziora oraz Łukasz Piszczek.
Tegoroczna kampania Ligi Mistrzów z wiadomych przyczyn będzie inna niż wszystkie poprzednie – nie na każdym stadionie zobaczymy kibiców (decyzja o wpuszczeniu fanów na trybuny będzie uzależniona od sytuacji epidemiologicznej w danym regionie – przyp. red.), spotkania będą odbywały się co tydzień, trenerzy nadal mogą dokonywać pięciu zmian, a klubom, które nie zagwarantują warunków do bezpiecznego rozegrania meczu grożą nawet walkowery. W tych nietypowych warunkach do obrony tytułu przystąpi Bayern Monachium ze swoją największą gwiazdą – Robertem Lewandowskim. Oprócz króla strzelców ubiegłej edycji, do udziału w prestiżowych rozgrywkach pod egidą UEFA zostało zgłoszonych także sześciu innych Polaków, z których tylko Wojciech Szczęsny może realnie myśleć o końcowym triumfie.
We wtorek Juventus z naszym reprezentantem między słupkami jako jeden z pierwszych zespołów zainaugurował zmagania w fazie grupowej UCL 2020/21 i choć mistrz Italii nie zachwycił, to z Kijowa wyjechał z kompletem punktów. W ekipie gospodarzy na prawej obronie zagrał Tomasz Kędziora i to właśnie jego stroną Bianconeri stwarzali największe zagrożenie za sprawą dynamicznego oraz chętnie wchodzącego w drybling Federico Chiesy, który notabene niedawno przysporzył równie wiele kłopotów Bartoszowi Bereszyńskiemu w meczu Ligi Narodów. Pozyskany z Fiorentiny skrzydłowy już w pierwszej połowie oddał groźny strzał na bramkę Dynama, a tuż po przerwie zainicjował akcję, która zakończyła się trafieniem Moraty. Później podopieczni Andrei Pirlo umiejętnie kontrolowali grę, zaś w 84. minucie podwyższyli wynik po drugim golu madryckiego snajpera. W równolegle rozgrywanym spotkaniu Zenit przegrał u siebie z Club Brugge 1:2, tracąc decydującą bramkę w doliczonym czasie.
Znacznie więcej wrażeń dostarczyły starcia rozpoczęte o godzinie 21. W hicie dnia finalista sierpniowego turnieju w formule Final Eight mierzył się na Parc des Princes z Manchesterem United, który przed rokiem w nieprawdopodobnych okolicznościach wyeliminował PSG już na etapie 1/8 finału. Rewanż za tamten marcowy wieczór zupełnie się Paryżanom nie udał. Neymar i spółka lepiej weszli w mecz, ale to goście nieoczekiwanie uzyskali prowadzenie. Rzut karny po faulu Diallo na Martialu dopiero za drugim razem wykorzystał Bruno Fernandes, który także w miniony weekend pomylił się „z wapna” (sędzia Mateu Lahoz nakazał powtórzenie jedenastki po tym, jak Keylor Navas podczas interwencji wyszedł przed linię bramkową – przyp. red.). Od tego momentu Czerwone Diabły nabrały większego animuszu i jeszcze przed zejściem do szatni przetestowały kostarykańskiego bramkarza Les Parisien.
Rules are rules.
Keylor Navas was off his line.#PSGMUN #UCL pic.twitter.com/jcfcqNFFeo
— GOAL (@goal) October 20, 2020
To były zresztą znakomite zawody w wykonaniu obu golkiperow, którzy kilkakrotnie ratowali skórę swoim defensorom. Davida de Geę pokonał tylko… kolega z zespołu, Anthony Martial. Pojedynki z Hiszpanem przegrywali natomiast zarówno Kylian Mbappé, jak i Ángel Di María. Z czasem gospodarzom coraz trudniej przychodziło przedostawanie się w pole karne United, w czym niebagatelna zasługa rekonwalescenta Axela Tuanzebe, rozgrywającego swój pierwszy mecz od grudnia 2019. Rosnącą przewagę gości udokumentował w końcówce precyzyjnym strzałem Marcus Rashford. Jego piękne trafienie od słupka z 87. minuty spięło klamrą parysko-manchesterską rywalizację, wszak to właśnie młody Anglik pogrążył poprzednim razem drużynę Thomasa Tuchela.
3 – Marcus Rashford’s last three Champions League goals have all come away from home, with the last two netted at Parc des Princes. Stage. #PSGMUN pic.twitter.com/WCNwDW3EzA
— OptaJoe (@OptaJoe) October 20, 2020
Na Stamford Bridge wzmocniona siedmioma piłkarzami za blisko ćwierć miliarda euro Chelsea bezbramkowo zremisowała z Sevillą. Na tle zdobywcy Ligi Europy piłkarze Franka Lamparda nie potrafili rozwinąć skrzydeł – dosłownie i w przenośni, gdyż aktywny jak zwykle Timo Werner nie otrzymał właściwego wsparcia z bocznych sektorów boiska od Christiana Pulisica czy Masona Mounta. Zwycięstwa odniosły za to FC Barcelona (5:1 z Ferencvárosem), RB Leipzig (2:0 z Başakşehirem) i dość niespodziewanie rzymskie Lazio, które skądinąd zasłużenie pokonało Borussię Dortmund 3:1. Na listę strzelców wpisali się tego wieczora główni kandydaci w walce o kolejnego Złotego Buta – Leo Messi, Erling Braut Håland oraz dzierżący to trofeum Ciro Immobile.