To było kapitalne podsumowanie występu polskich szczypiornistów na tegorocznych Mistrzostwach Świata! Kadra prowadzona przez Patryka Rombela zremisowała z faworyzowanymi Niemcami 23:23, a mogła nawet pokonać wielkiego rywala zza Odry, gdyby w ostatnich sekundach celnie przymierzył z koła Patryk Walczak. Ostatecznie Biało-Czerwoni zajęli na egipskim czempionacie 12. miejsce, ale do kraju wracają z podniesionymi głowami.
Reprezentacja Polski w piłce ręcznej znów dostarcza gigantycznych emocji, niczym za dawnych lat. W poniedziałek podopieczni Patryka Rombela rzucili rękawicę Niemcom i przez większość meczu prowadzili z ekipą trzykrotnych mistrzów globu. Wprawdzie Alfred Gislason nie mógł skorzystać z siedmiu podstawowych zawodników, tym niemniej to nasi zachodni sąsiedzi wciąż byli uznawani za zdecydowanego faworyta rywalizacji.
Tymczasem od samego początku spotkania waleczni Polacy świetnie powstrzymywali ataki rywala. Między słupkami znów brylował Adam Morawski – w pierwszej połowie bramkarz Wisły Płock, wspierany m.in. przez niezawodnych braci Gębala, zanotował fenomenalną skuteczność interwencji bliską 48% (ostatecznie zakończył na 37%, broniąc 13 na 35 rzutów). Jego vis-à-vis – Andreas Wolff, który niejednokrotnie ratował VIVE Kielce w Lidze Mistrzów – tym razem nie był zaporą nie do przejścia, aczkolwiek obronił najważniejszy rzut meczu. Niemcy błyskawicznie odrobili bowiem czteropunktową stratę w drugiej części spotkania (od 15:19 do 19:19), korzystając z kar dla Patryka Walczaka oraz Macieja Gębali, dzięki czemu wrócili do gry i do samego końca próbowali przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Na minutę przed końcową syreną wyszli nawet na prowadzenie (23:22), ale szybko wyrównał Szymon Sićko (łącznie 4 gole). W decydującym momencie inicjatywa należała do zawodników Gislasona, lecz sędziowie dość niespodziewanie odgwizdali im grę pasywną. Biało-Czerwoni w ostatniej chwili zdołali jeszcze dostarczyć piłkę do koła, jednak wtedy jak ściana wyrósł przed Walczakiem wspomniany Wolff i uratował swoim rodakom remis.
Młoda i ambitna kadra Patryka Rombela nie awansowała wprawdzie do ćwierćfinału, ale przysporzyła kibicom w kraju mnóstwo emocji. Rozbudziła również nadzieje na udany występ w kolejnych Mistrzostwach Świata, które za dwa lata odbędą się w Polsce i Szwecji. Dwunasta lokata jest najlepszym wynikiem naszych szczypiornistów na wielkiej imprezie od pamiętnych Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro, gdzie zajęli 4. miejsce. Teraz Morawskiemu, Krajewskiemu, Daszkowi, Sićce, Gębalom i spółce udało się wyprzedzić kilka znacznie mocniejszych ekip, jak Chorwacja, Islandia, czy Rosja. To świetne podwaliny pod budowę nowej, silnej reprezentacji walczącej o medale.
„Po remisie z Niemcami w szatni wszyscy czują niedosyt. To dobry prognostyk na przyszłość, że jest w nas wola walki i wiemy, że stać nas na zwycięstwo z takimi zespołami. Trzeba więc dalej pracować i czekać na efekty, bo one przyjdą. […] Ten turniej dał nam bardzo dużo, jeśli chodzi o rozwój – to coś, czego nie da się z niczym porównać” – podsumował trener Patryk Rombel.
A teraz z ręką na sercu proszę się przyznać: co byście pomyśleli, gdyby ktoś przed startem MŚ powiedział wam, że 🇵🇱 Polacy:
– wygrają na luzie z 🇹🇳 Tunezją,
– pokonają 🇧🇷 Brazylię +10,
– przegrają z 🇪🇸 Hiszpanią -1,
– zremisują z 🇩🇪 Niemcami? #rzutfśśtbramka #POLGER— Maciej Wojs (@m_wojs) January 25, 2021