Stało się to, o czym w handballowym środowisku spekulowano od dłuższego czasu – Norwegia zrezygnowała z organizacji kontynentalnego czempionatu w piłce ręcznej kobiet. Tamtejszy rząd wprowadził bowiem bardzo restrykcyjne obostrzenia sanitarne, które mogłyby sparaliżować cały turniej. W efekcie jedynym gospodarzem tegorocznych ME pozostała Dania, lecz wciąż nie wiadomo, czy niespełna sześciomilionowy kraj będzie w stanie samodzielnie udźwignąć ciężar organizacji mistrzostw.
Po 10 latach kobieca rywalizacja o prymat na Starym Kontynencie ponownie miała zagościć w duńskich oraz norweskich halach. Dekadę temu złoty medal wywalczyły współgospodynie, które w decydującej potyczce pokonały Szwedki. Teraz nie będą już mogły liczyć na atut własnego parkietu, gdyż na wniosek premier Erny Solberg federacja NHF wycofała się z organizacji turnieju.
„Po wnikliwej ocenie sytuacji przez władze sanitarne oraz z powodu jasnych wymagań i życzeń władz politycznych stało się jasne, że Norwegia nie będzie mogła być gospodarzem mistrzostw Europy kobiet” – napisano w oficjalnym komunikacie Nowerskiej Federacji Piłki Ręcznej.
The EHF regrets the decision of the Norwegian government and the impact it has had on the Norwegian Handball Federation not to be able to host EHF EURO 2020. Alternatives are being sought with the Danish Handball Association and additional information will be released on Tuesday. https://t.co/UWZMrfI1hX
— EHF EURO (@EHFEURO) November 16, 2020
W Trondheim swoje mecze miały rozgrywać drużyny z grupy D, gdzie oprócz Norweżek znalazły się Rumunki, Niemki oraz Polki. Podopieczne Arne Senstada nie pojadą zatem do ojczyzny swojego trenera, lecz najprawdopodobniej wybiorą się na Półwysep Jutlandzki. Dokładna lokalizacja zaplanowanego na 3-20 grudnia czempionatu wciąż nie została jeszcze ustalona. Dania wyraziła wprawdzie chęć przeprowadzenia ME tylko na własnym terenie, natomiast nie wiadomo, czy w tak krótkim czasie uda się dopiąć wszystkie kwestie związane z bezpieczeństwem i logistyką.
Niezależnie od tego, gdzie odbędzie się turniej, grono faworytek do końcowego zwycięstwa pozostaje niezmienne. Największe szanse bukmacherzy dają nadal Norweżkom, a także broniącym tytułu Francuzkom, aktualnym wicemistrzyniom Rosjankom i brązowym medalistkom Holenderkom.