PKO BP Ekstraklasa 2021/2022: Seria remisów i piękne bramki na inaugurację – podsumowanie 1. kolejki

Potrzebujesz ok. 7 min. aby przeczytać ten wpis

Po przepełnionym wieloma emocjami związanymi z zaległym EURO 2020 i Copa America okresie wakacyjnym, koneserzy futbolu mogą wreszcie powrócić do polskiej ligowej rzeczywistości. PKO BP Ekstraklasa w miniony weekend wystartowała z nowym sezonem, przed którym jak co roku pojawia się mnóstwo niewiadomych. W 1. kolejce obyło się jednak bez większych niespodzianek – swoje mecze wygrały Legia Warszawa, Raków Częstochowa oraz Pogoń Szczecin, czyli ekipy z podium ubiegłych rozgrywek, zaś pozostałe spotkania zakończyły się podziałami punktów. Nie zabrakło również kilku cudownych trafień. Kto najlepiej zaprezentował się podczas tegorocznej inauguracji, a komu zostało jeszcze wiele do poprawy? Zapraszamy na premierowe podsumowanie najciekawszych wydarzeń z krajowych boisk.

Bruk-Bet Termalica Nieciecza po trzyletniej przerwie powróciła do elity. Ekipa od 2020 roku dowodzona przez Mariusza Lewandowskiego swoim występem przeciwko ubiegłorocznemu beniaminkowi Stali Mielec z pewnością nie porwała tłumów, ale mimo to potrafiła nieznacznie przeważać na przestrzeni całego spotkania i ostatecznie wywalczyła cenny punkt. Bramkę dla popularnych Słoni zdobył pod koniec pierwszej połowy debiutujący w Ekstraklasie Ernest Terpiłowski, a na jego trafienie po stronie Biało-Niebieskich odpowiedział tuż po przerwie Grzegorz Tomasiewicz, pewnie wykorzystując rzut karny.

Nowy sezon, stary Lech Poznań. Kolejorz w dalszym ciągu ma bowiem gigantyczne problemy ze zdobywaniem bramek. Trudno wyciągać daleko idące wnioski po pierwszej kolejce, tym niemniej przy Bułgarskiej gospodarze przedstawili niewiele argumentów pozwalających wierzyć w ich lepszą postawę w bieżących rozgrywkach. Podopieczni Macieja Skorży usiłowali co prawda kreować sobie sytuacje bramkowe, ale długimi fragmentami ich gra sprawiała wrażenie zbyt przewidywalnej. Z drugiej strony należy wyróżnić solidną postawę beniaminka Radomiaka Radom w defensywie, choć widać jak na dłoni, że przed Zielonymi jeszcze sporo pracy, jeśli chodzi o rozegranie akcji. Dobitnie świadczy o tym choćby kuriozalne zachowanie Mateusza Radeckiego z drugiej połowy piątkowego pojedynku, które stało się już obiektem drwin w całym kraju.

Remisem zaznaczył swoją obecność na najwyższym szczeblu również ostatni z tegorocznych nowicjuszy – Górnik Łęczna. Przez większość czasu uważnie broniący się przed atakami Cracovii Zielono-Czarni pod koniec pierwszej połowy zaskoczyli rywala, a piłkę do siatki skierował Bartosz Śpiączka. Podopieczni Michała Probierza odpowiedzieli na to trafienie dopiero pod koniec meczu za sprawą Marcosa Alvareza, który zdobył niecodziennego gola piętą. Popularne „Pasy” przyzwyczaiły nas w poprzednim sezonie do częstych remisów i niezbyt porywającej gry, w związku z czym nie dziwi, że rozgrywki 2021/2022 również zaczynają w podobnym stylu.


Czwarty mecz nowego sezonu Ekstraklasy i czwarty kolejny remis? Rodzime rozgrywki po raz kolejny udowodniły, że nad Wisłą niemożliwe absolutnie nie istnieje. Tym razem punktami podzieliły się Jagiellonia Białystok oraz Lechia Gdańsk. Sobotni pojedynek obu ekip najsprawiedliwiej podzielić na dwie części – nużącą pierwszą połowę, na przestrzeni której nie wydarzyło się właściwie nic godnego uwagi, a także stojącą na zdecydowanie wyższym poziomie drugą odsłonę. Pomimo chęci żaden z zespołów nie potrafił ostatecznie przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść i spotkanie zakończyło się rezultatem 1:1. Bramkę dla podopiecznych Piotra Stokowca zdobył na początku drugiej połowy Łukasz Zwoliński, a kilka minut później wyrównał niezawodny w szeregach „Jagi” Jesús Imaz.

Seria remisów została przerwana dopiero przez Legię Warszawa, która grając w eksperymentalnym zestawieniu zanotowała skromne zwycięstwo przeciwko nieźle dysponowanej Wiśle Płock. Do triumfu Legionistom wystarczyło fantastyczne trafienie Ernesta Muciego zza pola karnego, zgodnie okrzyknięte najpiękniejszym golem pierwszej kolejki Ekstraklasy. Plan Czesława Michniewicza i jego piłkarzy pod hasłem „zdobyć komplet punktów możliwie jak najmniejszym nakładem sił” został więc zrealizowany w stu procentach. Nafciarze mogą natomiast żałować niewykorzystanej szansy, gdyż to oni oddali więcej strzałów i mieli kilka świetnych okazji bramkowych.

Cóż to był za mecz! Raków Częstochowa przez dużą część spotkania z Piastem Gliwice zmuszony był gonić wynik, ale ostatecznie popularne „Medaliki” wyszarpały ekipie prowadzonej przez Waldemara Fornalika trzy punkty, udowadniając tym samym, że wicemistrzostwo w poprzednich rozgrywkach absolutnie nie było dziełem przypadku. A przecież gdy na 20 minut przed zakończeniem rywalizacji przy stanie 2:1 dla gospodarzy Patryk Lipski pewnie podchodził do rzutu karnego, wydawało się, że popularne Piastunki mają już wygraną w kieszeni. Strzał pomocnika okazał się jednak fatalny, a niewykorzystana okazja na podwyższenie prowadzenia zemściła się momentalnie. Najpierw stan meczu wyrównał Wiktor Długosz, a potem do rzutu karnego podszedł Ivi López, który pokazał Lipskiemu, jak należy wykonywać stałe fragmenty gry z jedenastu metrów.

„Bardzo się cieszymy, że wreszcie wygraliśmy na inaugurację. Tym bardziej, że graliśmy z trudnym przeciwnikiem, te mecze (z Piastem – przyp. red.) są zawsze bardzo wyrównane. Przy stanie 2:1 i rzucie karnym dla rywali znaleźliśmy się w trudnej sytuacji, ale za sprawą kapitalnej reakcji zespołu ostatecznie udało nam się ją udźwignąć. Gratuluję moim piłkarzom, że byli w stanie przeciwstawić się tak silnemu zespołowi i wygrać ten mecz” – powiedział po spotkaniu szkoleniowiec Rakowa, Marek Papszun.

Ciekawy był również przebieg zakończonego remisem 2:2 pojedynku pomiędzy Śląskiem Wrocław a Wartą Poznań. W boiskowych poczynaniach Wrocławian – szczególnie w pierwszej połowie – dało się zauważyć zmęczenie czwartkowym wyjazdem do Armenii, gdzie nie bez trudu pokonali tamtejszy Aratat Erywań w ramach eliminacji Ligi Konferencji Europy. Bierną postawę gospodarzy wykorzystali podopieczni Piotra Tworka, którzy do przerwy prowadzili za sprawą bramki Jana Grzesika. Czwarty zespół ubiegłego sezonu Ekstraklasy otrząsnął się dopiero po przerwie i po niespełna 20 minutach od wznowienia gry na tablicy wyników widniało już 2:1. Na wyróżnienie zasługuje przede wszystkim świetne trafienie Erika Expósito z dystansu. Cudowne uderzenie Hiszpana nie zapewniło jednak jego ekipie trzech punktów, bowiem niedługo później wyrównał Mateusz Czyżycki.

Pogoń Szczecin poszła za przykładem Legii oraz Rakowa i bez większych problemów zgarnęła trzy punkty w konfrontacji z Górnikiem Zabrze. Portowcy ani przez chwilę nie stracili szybko uzyskanej kontroli nad spotkaniem, odprawiając z kwitkiem drużynę dowodzoną przez Marcina Brosza. W barwach gospodarzy przed wypełnionymi po brzegi trybunami znów błysnął 17-letni Kacper Kozłowski, który zaledwie kilkanaście sekund po zameldowaniu się na murawie popisał się fenomenalną akcją i zwiększył rozmiary zwycięstwa swojego zespołu. Kibice z Zabrza mogą mówić natomiast o sporym rozczarowaniu – nie dość, że ich ulubieńcy już na inaugurację musieli uznać wyższość rywala, to jeszcze na boisku nie pojawił się wyczekiwany przez wszystkich Lukas Podolski.


Na zdjęciu wyróżniającym: Luquinhas ucieka rywalom w meczu Legia Warszawa – Wisła Płock; foto: Mateusz Kostrzewa / Media Klubowe Legii Warszawa – materiały prasowe

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*