Poniedziałkowe mecze Ekstraklasy dość niespodziewanie zakończyły się triumfami drużyn, które przed tą serią gier znajdowały się w tabeli niżej od swoich rywali. Warta Poznań w pojedynku dwóch beniaminków okazała się lepsza od Podbeskidzia Bielsko-Biała, notując drugie zwycięstwo z rzędu w najwyższej klasie rozgrywkowej. Z kolei szczecińska Pogoń pokonała na wyjeździe Lechię i dzięki trzem punktom zdobytym na Stadionie Energa Gdańsk przeskoczyła ekipę Piotra Stokowca.
Problemy z organizacją gry w obronie wciąż nękają jedenastkę spod Klimczoka. Podbeskidzie dłużej utrzymywało się przy piłce, stworzyło sobie więcej dogodnych sytuacji strzeleckich, a ostatecznie po raz czwarty w sezonie schodziło z boiska pokonane. Podopieczni Piotra Tworka, którzy jeszcze niedawno zmagali się z koronawirusem, potrafili w drugiej połowie przetrwać okres naporu miejscowych (m.in. poprzeczka po strzale Kamila Bilińskiego), a sami zadali decydujący cios na cztery minuty przed upływem regulaminowego czasu gry. Po rzucie różnym Rafała Leszczyńskiego pokonał pomocnik Mateusz Kupczak, zdobywając swoją premierową bramkę w bieżących rozgrywkach. Wcześniej obaj golkiperzy nie popisali się przy uderzeniach Mateusza Kuzimskiego i Maksymiliana Sitka.
Popularni Górale wciąż legitymują się najgorszą defensywą w Ekstraklasie – w 7. kolejkach Martin Polaček i Leszczyński wyciągali piłkę z siatki łącznie aż 18 razy. „Dostaliśmy bramkę na 1:2 po rzucie rożnym. W takich momentach człowiek jest zły, jeśli traci gola w tak prosty sposób” – powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener Krzysztof Brede.
Skuteczna Warta odniosła wyjazdowe zwycięstwo. Statystyki #PODWAR pic.twitter.com/BjLQlMZQxl
— EkstraStats (@EkstraStats) October 19, 2020
Wracający po miesięcznej przerwie spowodowanej kwarantanną piłkarze Pogoni Szczecin wywieźli z Gdańska trzy punkty dzięki podaniu Alexandra Gorgona, które niespodziewanie zamieniło się w gola. Asystę przy tym niecodziennym trafieniu zaliczył debiutujący w zespole Portowców 24-letni napastnik Luka Zahovič – syn Zlatko, wybitnego reprezentanta Słowenii (35 bramek w 80. występach), byłego piłkarza FC Porto, Benfiki czy Valencii.
Gospodarze największe zagrożenie stwarzali po uderzeniach z dystansu, ale żaden nie był na tyle mocny i precyzyjny, aby zaskoczyć dobrze dysponowanego tego dnia Dantego Stipicę. Zawiódł tym razem najlepszy snajper Biało-Zielonych, Flávio Paixão (4 gole). Portugalczyk był mało aktywny i na przestrzeni całego, skądinąd stojącego na bardzo przeciętnym poziomie widowiska zdołał oddać tylko jeden groźny strzał.
Do końca miesiąca Lechię czekają już tylko starcia wyjazdowe – w lidze z Zagłębiem Lubin (23.10) oraz Wisłą Kraków (28.10), zaś w Pucharze Polski z Olimpią Grudziądz (31.10).
W środę zaległe spotkanie rozegrają Legia Warszawa i Śląsk Wrocław. W przypadku zwycięstwa co najmniej dwiema bramkami zespół Vítězslava Lavički awansuje na pozycję wicelidera, natomiast mistrz Polski będzie chciał podtrzymać serię 6 kolejnych meczów bez porażki z dolnośląskim przeciwnikiem.