Liga Mistrzów: Norweska bestia rozszarpała Sevillę, Juventus wyeliminowany przez Porto!

Potrzebujesz ok. 4 min. aby przeczytać ten wpis

Wtorkowy wieczór z Ligą Mistrzów dostarczył aż dziewięciu goli oraz pełnej palety emocji! Borussia Dortmund w dwumeczu okazała się lepsza od Sevilli, choć w samej końcówce spotkania na Signal Iduna Park gospodarze omal nie roztrwonili solidnej zaliczki, którą wypracował przede wszystkim genialny Erling Braut Håland. Z kolei w Turynie doszło do dużej niespodzianki, czyli odpadnięcia z elitarnych rozgrywek Cristiano Ronaldo i spółki. Grające od 54. minuty w osłabieniu FC Porto potrafiło przetrwać do dogrywki, a w niej decydujący cios zadał rewelacyjnie dysponowany tego dnia Sérgio Oliveira. W efekcie Juventus po raz drugi z rzędu zakończył udział w UEFA Champions League na etapie 1/8 finału.

Od momentu odejścia Massimiliano Allegriego drużyna Starej Damy nie potrafi sprostać w fazie pucharowej LM znacznie niżej notowanym rywalom. Dwa lata temu Bianconerich wyeliminował w ćwierćfinale młody i ambitny Ajax, w ubiegłej edycji rundę wcześniej uczynił to Olympique Lyon, a dzisiaj tej samej sztuki co Francuzi dokonało mające ostatnio ogromne problemy z wygrywaniem na krajowym podwórku FC Porto. Mistrzowi Italii nie pomógł nawet fantastyczny występ Federico Chiesy, który niemal w pojedynkę ciągnął turyński zespół w całej rywalizacji ze Smokami. Jego dwa piękne trafienia zapewniły ostatecznie dogrywkę, co w obliczu czerwonej kartki otrzymanej przez Mehdiego Taremiego na początku drugiej połowy należy uznać za duże osiągnięcie gości, których w kluczowym momencie uratowały VAR i poprzeczka.

Nieskutecznością raził tego wieczoru Alvaro Morata, proste błędy techniczne przydarzały się nawet samemu Cristiano Ronaldo, ale nadzieja na awans wśród podopiecznych Andrei Pirlo wciąż była żywa. Aż do 115. minuty, kiedy to płaskim strzałem z rzutu wolnego po raz drugi trafił do siatki Sérgio Oliveira. Zadanie znacząco ułatwiło mu irracjonalne zachowanie zawodników ustawionych w murze, a także spóźniona interwencja Wojciecha Szczęsnego. Błyskawiczna odpowiedź Adriena Rabiota na nic się już zdała i teraz Juve musi ratować mizerny sezon rozpaczliwie goniąc Inter w Serie A. Nie wiadomo tylko, czy nadal z Pirlo za sterami…

FC Porto urasta natomiast do miana rewelacji tego sezonu UCL i z pewnością będzie dla kolejnego przeciwnika niełatwą do sforsowania przeszkodą. Tym bardziej, że doświadczony Pepe znów udowodnił, że mimo 38 lat na karku może być mentalnym oraz boiskowym liderem ekipy z Estádio do Dragão, zaś skrzydłowi mistrza Portugalii potrafią również wygrywać pojedynki indywidualne mając naprzeciwko siebie klasowych defensorów.

W równolegle rozgrywanym starciu na Westfalenstadion też nie brakowało emocji, mimo że przez długi czas wydawało się, iż losy dwumeczu są już rozstrzygnięte. Katem drużyny z Andaluzji okazał się ponownie Erling Haaland, który od kilku tygodni znajduje się na ustach piłkarskiego świata. Zjawiskowy nastolatek z Norwegii ustrzelił właśnie szóstego doppelpacka na przestrzeni dwóch miesięcy (!), w tym drugiego z rzędu, a jego indywidualne statystyki są oszałamiające. W bieżącej edycji Ligi Mistrzów uzbierał już 10 goli po zaledwie sześciu rozegranych meczach, z kolei w całym 2021 roku zdobył 14 bramek w 15 spotkaniach na wszystkich frontach.

We wtorek rękawicę postanowił mu rzucić Youssef En-Nesyri, jednak jego dublet koniec końców nie przyczynił się do awansu Sevilli. Przyjezdni mieli bowiem tylko kilkadziesiąt sekund, aby po wyrównaniu wyniku na 2:2 spróbować przechylić szalę na swoją korzyść i przedłużyć rywalizację o dodatkowych 30 minut. W ostatniej akcji piłkarzom Palanganas zabrakło zdecydowania w zamieszaniu podbramkowym, zaś w pierwszej połowie nie potrafili przekuć na konkrety przytłaczającej przewagi w posiadaniu piłki, dlatego w ćwierćfinale zasłużenie zameldowała się Borussia Dortmund z bezlitosnym Haalandem.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*